...czyli tłumacząc z polskiego na nasze - w zwalnianiu ludzi. Robi to jednak tak sprawnie, aby otworzyć zwalnianej osobie widok na nowe, życiowe perspektywy, jednocześnie przekonując ją do absolutnej wyjątkowości. Gdy czyta się wypowiedzi dotyczące końca pracy na stanowisku szkoleniowca Cleveland Cavaliers Mike'a Browna, można odnieść wrażenie, że trener "Kawalerzystów" został zwolniony właśnie przez filmowego Ryana Binghama. Ze wszystkich stron Ohio pod adresem Browna płyną same pochwały i komplementy. "Byłem wielce zaszczycony mogąc pracować z Brownem. Mike miał gigantyczny udział w wykreowaniu nowego, świetnego wizerunku Clevelad Cavaliers. W ciągu ostatnich pięciu lat Mike wniósł w pracę Cavs nowe standardy etyczne, kulturowe, a przede wszystkim sportowe. Bez niego to wszystko nigdy by się nie udało" - to słowa generalnego menedżera Cavaliers, Danny'ego Ferry'ego. Jeszcze większe wiązki komplementów płyną z ust właściciela klubu Dana Gilberta: - "Mike Brown jest klasą samą w sobie. Myślę, że absolutnie jasną kwestią jest to, że Mike odegrał główną rolę w gigantycznych postępach, jakie odniosła drużyna w ostatnich latach". Podobnych słodkich epitetów jest oczywiście więcej. Po takich zdaniach każdy poczułby się jak prawdziwy heros, zwycięzca, niepokonany wojownik. Ale czego tak na prawdę w ciągu tych pięciu lat pracy dokonał urodzony w Columbus szkoleniowiec? Pod wodzą pięcioletnich rządów Browna, Cleveland Cavaliers odnieśli 272 zwycięstwa i 138 porażek. Kawalerzyści pięciokrotnie awansowali do fazy play off, a raz zagrali w wielkim Finale NBA (sezon 2006/07), który przegrali 0-4 z San Antonio Spurs. W 2009 roku Brown zgarnął nagrodę Trenera Roku. Laurka ta wygląda na prawdę świetnie, jednak wszystko to w obliczu apetytów jakimi sycili kibiców Cavaliers LeBron James i reszta drużyny, równa się zero. Ktoś mimo wszystko konsekwencje za drugie z rzędu, przedwczesne odpadnięcie Cavs z playoffs ponieść musiał. Władze klubu rozegrały to perfekcyjnie, gdyż zwolniły Browna 10 dni po zakończeniu sezonu, dzięki czemu nie będą musiały płacić połowy jego pensji w nadchodzącym roku. Wszystko to posypane słodkimi epitetami sprawia, że marketingowo i wizerunkowo Cleveland Cavaliers to niekwestionowani mistrzowie NBA. Na koniec swoich wypowiedzi włodarze klubu z Ohio dorzucili szczere: "Mamy nadzieję, że Mike Brown i jego rodzina odnajdą swoją nową drogę, po której sukcesywnie będą poruszać się stale naprzód". Co w skrócie oznacza "Good luck and never go back Mike" (powodzenia Mike i nigdy nie wracaj). O NBA dyskutuj na blogu