Oprócz koszykarza, który latem przeniósł się z klubu z Arizony do Los Angeles Clippers, sztab prowadzących zajęcia na campach wzmocnił m.in. Neal Meyer, koordynator w NBA Europe, szkoleniowiec który 16 lat pracował w sztabach sześciu klubów tej ligi, m.in. Cleveland Cavaliers z LeBronem Jamesem. Drugi rok partnerem akcji prowadzonej przez Fundację MG13 jest Ministerstwo Sportu i Turystyki. - Chciałbym tak zaczynać każdy swój dzień, od spotkania z wybitnym zawodnikiem, uśmiechniętymi dziećmi i obserwowania takiej aktywności. To cenne, że we współczesnym sporcie, nie zawsze kierującym się zasadami fair play, w kraju gdzie około 30 procent uczniów jest zwolnionych z zajęć wychowania fizycznego, są jeszcze zawodnicy odpowiedzialni społecznie, starający się pomagać młodym ludziom w rozwijaniu ich pasji, zachęcać do uprawiania sportu. Marcin Gortat jest w tym względzie prekursorem, za co należą mu się podziękowania - powiedział przedstawiciel MSiT, podsekretarz stanu Tomasz Półgrabski podczas konferencji prasowej, która poprzedziła zajęcia z młodzieżą. Po rozgrzewce na całym parkiecie, uczestnicy campu, podzieleni na grupy przystąpili do właściwych zajęć. W czterech etapach ćwiczyli m.in. kozłowanie, drybling, podania, rzuty do kosza. - Widzę tu, podobnie jak wczoraj w Łodzi, młodych ludzi o dobrych warunkach fizycznych, prezentujących już niezły poziom koszykarskiego wyszkolenia. Widać, że często oglądają mecze NBA, ale najważniejsze, że chcą się uczyć i szukają wzorców, czego dowodem jest ich obecność tutaj - powiedział Jared Dudley. W gronie ćwiczących dziewcząt uwagę zwracała 11-letnia Maja Jasińska, uczennica Szkoły Podstawowej nr 344 na Białołęce. Nie tylko wysokim wzrostem, znamionującym że w przyszłości może zostać solidną środkową, ale także ...gipsem na lewym przedramieniu. - Trenuję koszykówkę od trzech lat, w dwóch rocznikach - swoim 2002 i z grupą o rok starszą. Moim idolem jest Marcin Gortat. Noszę gips, bo niedawno spadłam z huśtawki, ale przyjechałam tu mimo opatrunku na ręce, bo nie mogłam zmarnować takiej szansy. Bardzo mi się podobają zajęcia. Nie sądziłam że będzie tak fajnie. Na trybunach siedzą trenerzy z mojego klubu La Basket - zaznaczyła. - Jesteśmy już za półmetkiem szóstej edycji naszej akcji i zawsze coś mnie w niej zaskakuje. W tym roku nie dojechał do Polski, niestety, Ralph Sampson, zatrzymała go w USA śmierć osoby w rodzinie. Ale to jedyny minus. Pozytywne zaskoczenie to przede wszystkim nasi partnerzy i sponsorzy, którzy z roku na rok oferują więcej, potwierdzając, że to co robimy jest dobre i ma sens. Jestem im za to wdzięczny - powiedział Gortat. 23 lipca koszykarz Suns dołączy do reprezentacji rozpoczynającej przygotowania do mistrzostw Europy w Słowenii (4-22 września). Cały czas stara się doprowadzić do pełnej sprawności kontuzjowaną w marcu stopę. - Jest postęp w rehabilitacji, ale nadal mam mentalną blokadę, bo wszystkie ruchy, które wykonuję na prawą stronę są po prostu słabsze. Nie mam siły w prawej nodze, brakuje mi troszkę mięśnia, a tak nie mogę podejść do najważniejszego sezonu w moim życiu. Wykorzystuję każdą chwilę na treningi, ale campy to jednak ograniczenie. Nie mam możliwości odbywania regularnych zabiegów - przyznał lider reprezentacji. Czy zagrałby w ME, gdyby te zaczynały się na przykład za dwa tygodnie? - Prawdopodobnie tak, aczkolwiek odczuwałbym ból, pewnie nie zagrałbym na sto procent. Byłbym słaby, a ja nie lubię być słaby - stwierdził. Trening na Ursynowie był przedostatnim w szóstej edycji campów, która zakończy się w piątek w Sopocie. W Wielkim Finale spotkają się drużyny Wojska Polskiego i Gortat Team. - W mojej drużynie nie zbraknie ciekawych nazwisk, począwszy od Dariusza Michalczewskiego, Piotrka Gruszki, kabaretu Mru-Mru - wszystkich tu nie wymienię. Obawiamy się tego meczu, bo rywale przygotowują się do tej konfrontacji od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że jednak obie strony będą zadowolone - zaznaczył Gortat Marcin Gortat Camp to cykl spotkań i treningów z dziećmi i młodzieżą organizowanych przez Fundację MG13. Pierwszy odbył się w 2008 roku w Łodzi. Ich pomysłodawcą jest sam zawodnik, który traktuje imprezę jako swoistą formę podziękowania i spłaty długu za wsparcie, które otrzymał w młodości. Chce adeptom koszykówki pomóc i wskazać właściwy kierunek rozwoju.