Sochan wrócił na parkiet po nieobecności w pięciu spotkaniach z powodu bólu dolnego odcinka pleców. Przebywał na parkiecie niespełna 18 minut i wyróżniał się nie tylko nowym kolorem włosów - niebieskim (nawiązanie do jednej z barw francuskiej flagi), ale i grą. Trafił pięć z ośmiu rzutów za dwa punkty, miał jedną udaną próbę za trzy punkty. Dodał do statystyk 9 zbiórek i 3 asysty, miał tylko jedną stratę. Sochan już przed meczem mówił, że czuje się dobrze i znakomicie spędza czas w Paryżu, m.in. delektując się potrawami w jednej z restauracji wyróżnionej gwiazdką Michelin, do której cały zespół "Ostróg" zaprosił Wembanyama. Z trybun wypełnionej niemal w komplecie 20-tysięcznej Accord Arenie, znanej wcześniej jako hala Bercy, wspierali go jego najbliżsi, w tym babcie, ciocie i wujkowie, rodzice, przyjaciele, a także byli trenerzy z Anglii. Ostatecznie Spurs wygrali 140:110. NBA. Jeremy Sochan imponuje formą W rozmowie z Interią Cezary Trybański, były koszykarz NBA, podkreślił, że w grze Sochana widać duży postęp. - Chłopak wszedł do drużyny z przytupem. Po letnich wzmocnieniach Spurs obawialiśmy się, że Jeremy wypadnie poza pierwszą piątkę, tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Jest starterem, trener mu wierzy, a on odwdzięcza się świetną grą - powiedział Trybański. Czy Sochan i spółka załapią się w tym sezonie do play-offów? Na razie są minimalnie pod kreską, ale do końca fazy regularnej zostało jeszcze trochę czasu. - Bardzo bym tego chciał. Cieszyłbym się jak z własnego sukcesu. Na razie trzeba jednak zachować spokój, boisko wszystko zweryfikuje - dodał nasz rozmówca. Spurs w sobotę wieczorem rozegrają drugi mecz z Indiana Pacers w Paryżu. Początek o godzinie 18:00.