Po trzeciej kolejnej przegranej, tym razem na własnym parkiecie 96:104, nie będzie musiał się już więcej zastanawiać. Chyba, że obrońcom tytułu mistrzowskiego uda się coś, co nie udało się do tej pory ŻADNEJ z 78 drużyn w historii NBA playoffs - wygrać serię, w której przegrywa się 0-3.. Po czwartkowym treningu w Berto Center, hali treningowej Bulls położonej na północnej części Chicago w Deerfield, koszykarze z "Wietrznego Miasta" wsiedli do autobusu i pojechali na lotnisko O'Hare by klubowym Boeingiem 737 polecieć na serię z Miami. Każdy z nich zabrał akurat tyle bagażu, żeby starczyło na dwa dni, a Ben Gordon poczęstował dziennikarzy takim zdaniem: "Lubię Miami, ale te dwa nim powinny wystarczyć". Po tym co pokazało Chicago w ostatnich 12 minutach meczu w American Airlines Arena nietrudno w to uwierzyć. Na mecz z Chicago przygotowani byli nie tylko koszykarze. Każde z krzeseł było pokryte białym płótnem i na wzór ubiegłorocznych playoffs po przewodnim motywem "white heat", większość kibiców pojawiła się w białych koszulach. Nie zrobiło to na Bulls żadnego wrażenia - koszykarze z Chicago trafili 9 z pierwszych 13 oddanych rzutów szybko obejmując przewagę 23:15 i wygrywając - przede wszystkim dzięki skuteczności Gordona i Hinricha pierwszą kwartę 29:26. Od tego momentu, aż do praktycznie początku ostatniej kwarty, koszykarze Bulls musieli być zadowoleni, że przegrali pierwszą połowę tylko 45:52, a przed finałowymi dwunastoma minutami 72:76. Piszę "zadowoleni" bo przewaga Miami mogłaby być znacznie większa, gdyby dwie największe gwiazdy Heat - Shaquille O'Neal oraz Dwayne Wade potrafili trafiać... rzuty osobiste. W całym meczu para Wade/Shaq trafiła tylko 7 z 22 oddanych rzutów (O'Neal 3 na 12, Wade 4 na 10)! Brak u graczy Heat umiejętności trafiania z linii rzutów osobistych, to jednak nie problem Bulls. W odróżnieniu od zespołu z poprzednich dwóch lat, tegoroczna edycja Chicago potrafi wykorzystywać ofiarowywane jej prezenty. Miami na początku czwartej ćwiartki prowadziło jeszcze po rzucie Alonzo Mourninga 79:72, ale od tego momentu rozpoczął się prawdziwy popis zespołu Scotta Skilesa. Przez następne sześć minut Chicago zdobyło 15 punktów tracąc tylko pięć i na sześć minut przed końcem meczu objęło prowadzenie 87:84. Bulls ciągle dominowali pod tablicami, wygrywając tą arcyważną statystykę w trzecim kolejnym meczu (44 do 33), a ekipa Pata Riley'a ciągle nie znalazła recepty na grę Luola Denga (24 pkt, 11 zbiórek) czy grającego z każdym meczem lepiej Bena Gordona (27 pkt, 5 zbiórek). Jeszcze tylko po trafieniu Wade'a przewaga Bulls zmalała na 2 minuty przed końcem do trzech punktów (99:96), ale rzucający kolejne osobiste Hinrich, Deng i Gordon nie zmarnowali szansy dając swojej drużynie zwycięstwo 104:96 i prowadzenie w serii 3-0. "Może to dokładnie o to chodziło? Może stanęliśmy w tym roku przed naprawdę niezwykłym, jedynym w swoim rodzaju testem zrobienia tego, co nie udało się żadnej drużynie w historii? To jedyny sposób by patrzeć w przyszłość" - mówił na konferencji prasowej trener Heat. Mnie jednak bardziej pasuje jako podsumowanie tych trzech meczów cytat z Bena Wallace'a: "Pracujemy na parkiecie ciężej niż oni. My po prostu chcemy tych zwycięstw odrobinę więcej niż nasi rywale..." Przemek Garczarczyk z Miami Wyniki meczów nr 3 z 27 kwietnia w I rundzie NBA Playoffs 2007 Miami Heat - Chicago Bulls 96:104 W serii "best-of-seven" (do czterech zwycięstw): 0-3. Miami: Dwyane Wade 28, Shaquille O'Neal 23, Antoine Walker 12, James Posey 10, Eddie Jones 6, Udonis Haslem 5, Alonzo Mourning 5, Jason Williams 5, Jason Kapono 2 Chicago: Ben Gordon 27, Luol Deng 24, Kirk Hinrich 22, Ben Wallace 11, Andres Nocioni 10, P.J. Brown 6, Chris Duhon 4 New Jersey Nets - Toronto Raptors 102:89 W serii "best-of-seven" (do czterech zwycięstw): 2-1. New Jersey: Vince Carter 37, Richard Jefferson 18, Jason Kidd 16, Bostjan Nachbar 9, Mikki Moore 7, Josh Boone 4, Marcus Williams 4, Clifford Robinson 3, Jason Collins 2, Antoine Wright 2 Toronto: T.J. Ford 27, Anthony Parker 14, Jose Calderon 12, Chris Bosh 11, Andrea Bargnani 9, Rasho Nesterovic 7, Morris Peterson 7, Joey Graham 2 Golden State Warriors - Dallas Mavericks 109:91 W serii "best-of-seven" (do czterech zwycięstw): 2-1. Golden State: Jason Richardson 30, Baron Davis 24, Stephen Jackson 16, Monta Ellis 14, Andris Biedrins 10, Matt Barnes 7, Al Harrington 7, Mickael Pietrus 1 Dallas: Josh Howard 20, Dirk Nowitzki 20, Jason Terry 14, Jerry Stackhouse 10, Devin Harris 8, Austin Croshere 6, Maurice Ager 5, Devean George 5, Erick Dampier 3.