Konferencja Wschodnia: (1) Chicago Bulls - (8) Indiana Pacers 116:89 (4-1) Derrick Rose poprowadził Chicago Bulls do awansu do drugiej rundy Konferencji Wschodniej. Rzucił 25 punktów, 24 dołożył Luol Deng, a "Byki" zmiażdżyły Pacers 116:89. Bulls mają teraz kilka dni odpoczynku, gdy będą czekać na zwycięzcę rywalizacji Orlando Magic - Atlanta Hawks. Rose pojawił się w grze mimo lekkiej kontuzji, której się nabawił w poprzednim spotkaniu. Był najbardziej przydatny w trzeciej kwarcie, kiedy to Pacers odrobili straty i zbliżyli się na dystans czterech punktów. Rzucił wtedy 10 punktów w ciągu ostatnich sześciu minut kwarty, dzięki czemu jego drużyna wygrała jej końcówkę 23:8. Bulls w całym meczu trafili aż 14 "trójek" - najwięcej w całej serii. Pięć trafił Keith Bogans, a po trzy Deng i Rose. Byli też lepsi w skuteczności rzutów z gry, gdzie trafili 48 procent, przy zaledwie 39 procentach Pacers. Pod koniec trzeciej kwarty stracili jednak Joakima Noah, który wdał się w przepychankę z Joshem McRobertsem. Teraz najważniejsza będzie informacja czy nie zostanie zawieszony na kolejne spotkanie, co może się okazać bardzo kosztowne. Nie jest to jednak jedyne zmartwienie trenera Toma Thibodeau. Kolejny raz z powodu problemów z faulami kiepski mecz rozegrał Carlos Boozer, zdobywając zaledwie dwa punkty w całym spotkaniu. Jeśli szkoleniowiec myśli o dojściu do finału NBA, to Booz musi wrócić na poziom All-Star, bo bez niego "Byki" mogą sobie nie poradzić w dalszej rywalizacji. CHI: Derrick Rose - 25 (3x3, 6 as.), Luol Deng - 24 (3x3, 7 as., 3 prz.), Keith Bogans - 15 (5x3), Joakim Noah - 14 (8 zb., 4 bl.), Kyle Korver - 13, Taj Gibson - 10 (7 zb.), C.J. Watson - 6 (7 as), Rasual Butler - 3, Carlos Boozer - 2, Ronnie Brewer - 2, Omer Asik - 2. IND: Danny Granger - 20 (3x3), Tyler Hansbrough - 14 (11 zb.), Roy Hibbert - 11, Dahntay Jones - 10, Paul George - 7, Darren Collison - 7 (5 as.), Brandon Rush - 7, A.J. Price - 7, Mike Dunleavy - 4, T.J. Ford - 2, Jeff Foster - 0, Josh McRoberts - 0. Skrót meczu: (4) Orlando Magic - (5) Atlanta Hawks 101:76 (2-3) Orlando Magic w końcu zagrała na swoim poziomie. Do wygranej nie potrzebowała wielkiego meczu Dwighta Howarda, który rzucił w całym spotkaniu zaledwie osiem punktów. "Magia" grała bardzo dobrze, zyskując przewagę już w pierwszej kwarcie. Udało jej się unieszkodliwić dwójkę najskuteczniejszych graczy Hawks w dotychczasowych grach - Jamala Crawforda i Joe Johnsona, którzy łącznie rzucili 13 punktów przy 20-procentowej skuteczności z gry. Swoich graczy chwalił trener Stan Van Gundy: "Najważniejsze jest, że zagraliśmy mecz z dużym skupieniem i intensywnością od samego początku do końca i tak musimy grać. Będzie dużo ciężej w czwartek i będziemy musieli zagrać jeszcze lepiej niż w meczu piątym, żeby wywieźć stamtąd zwycięstwo". Decydująca dla zwycięstwa we wtorek okazała się już pierwsza kwarta wygrana przez Magic 26:13, w której zatrzymali rywali na zaledwie 16-procentowej skuteczności z gry. W kolejnych minutach nie tracili przewagi, tylko ją systematycznie powiększali. Świetnie grał J.J. Redick, który rzucił 14 punktów, trafiając 6 z 8 rzutów z gry. Mecz numer 6 zostanie rozegrany w czwartek o 1:30 czasu polskiego w Atlancie. ORL: Jason Richardson - 17 (3x3), J.J. Redick - 14, Ryan Anderson - 11 (3x3, 7 zb.), Hedo Turkoglu - 9, Brandon Bass - 9 (7 zb.), Jameer Nelson - 9 (5 as.), Gilbert Arenas - 9, Dwight Howard - 8 (8 zb.), Quentin Richardson - 7, Chris Duhon - 5, Earl Clark - 2, Malik Allen - 1. ATL: Josh Smith - 22 (11 zb.), Marvin Williams - 12, Al Horford - 9 (14 zb., 6 as.), Jamal Crawford - 8, Kirk Hinrich - 6, Joe Johnson - 5, Jeff Teague - 5, Zaza Pachulia - 4, Damien Wilkins - 2, Josh Powell - 2, Hiltom Armstrong - 1, Jason Collins - 0. Skrót meczu: Konferencja Zachodnia: (2) Los Angeles Lakers - (7) New Orleans Hornets 106:90 (3-2) Lakers ponownie wyszli na prowadzenie w serii z New Orleans Hornets dzięki wygranej 106:90 w meczu numer 5. Zwycięstwo zapewniła im równa i solidna gra wszystkich zawodników, którzy byli na boisku. Najwięcej - 19 punktów rzucił Kobe Bryant, po którym nie było widać śladów kontuzji odniesionej w poprzednim spotkaniu, szczególnie przy dwóch spektakularnych wsadach w drugiej i trzeciej kwarcie. "Jeziorowcy" grali świetnie pod koszem, regularnie zdobywając punkty z pola trzech sekund. Zdobyli w ten sposób 42 "oczka" przy 30 Hornets. W dodatku byli lepsi w walce o zbiórki 42-25 i mieli aż 15 zbiórek w ataku, które regularnie zamieniali na punkty. Kolejne bardzo dobre spotkanie rozegrał Andrew Bynum - 18 punktów, 10 zbiórek i 2 bloki, podobnie Pau Gasol - 16 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty i 3 bloki. W takiej formie Lakers mają spore szanse zamknąć serię w szóstym meczu w Nowym Orleanie. "Szerszenie" nie potrafiły we wtorek odnaleźć swojej gry podkoszowej. Polegali cały mecz na obwodzie. Trevor Ariza rzucił 22 punkty, Marco Belinelli 21, a Chris Paul 20 i 12 asyst, ale nie mieli wsparcia od wysokich Carla Landry'ego i Emeki Okafora, którzy łącznie rzucili 13 punktów i mieli 9 zbiórek. W obu klasyfikacjach sam Bynum był od nich lepszy. Mecz szósty będzie rozegrany w czwartek. LAL: Kobe Bryant - 19, Andrew Bynum - 18 (10 zb.), Pau Gasol - 16 (8 zb., 3 bl.), Derek Fisher - 13, Lamar Odom - 13 (7 zb.), Ron Artest - 11, Shannon Brown - 8, Matt Barnes - 5, Steve Blake - 3. NOH: Trevor Ariza - 22 (5x3, 3 prz.), Marco Belinelli - 21 (3x3), Chris Paul - 20 (12 as.), Carl Landry - 8, Willie Green - 8, Emeka Okafor - 5, Patrick Ewing Jr. - 3, Jason Smith - 2, Jarrett Jack - 1, Aaron Gray - 0, Quincy Pondexter - 0. Skrót meczu: Więcej o NBA na blogu Piotra Zarychty