W piątym meczu finału 11 czerwca 1997 roku Jordan, pomimo niedyspozycji żołądkowej, zdobył dla "Byków" 38 punktów i poprowadził drużynę do zwycięstwa 90:88. Pozwoliło ono objąć podopiecznym trenera Phila Jacksona prowadzenie 3-2. Jordan był tak zmęczony po spotkaniu, że został zniesiony z parkietu przez kolegę i przyjaciela Scottiego Pippena. Wygrana Chicago przełamała serię 23 zwycięstw Utah Jazz we własnej sali. Dwa dni później koszykarze Bulls wygrali spotkanie numer sześć wielkiego finału 90:83 i po raz piąty w historii zdobyli mistrzowskie pierścienie, a Jordan został uznany najlepszym graczem (MVP) finałów.Buty przez 16 lat należały do jednego z chłopców podających piłki w hali Utah Jazz. 18-letni wówczas Preston Truman poprosił przed meczem gwiazdę ligi o podarowanie obuwia. Jordan mimo zmęczenia i choroby nie zapomniał o marzeniu nastolatka i złożył na czerwono-czarnych butach autograf.Legendarny koszykarz poznał Trumana pół roku wcześniej w hali Delta Center podczas meczu sezonu regularnego Utah kontra Chicago. Przed spotkaniem Jordan szukał w swojej szafce ulubionych krakersów i soku jabłkowego, czyli stałego menu przed każdym meczem. Okazało się, że soku jabłkowego nie było. Jordan rzucił więc do przebywających w szatni chłopców od podawania piłek: "Jak nie będzie soku, to nie będzie po spotkaniu autografów".Wówczas Truman ruszył ma poszukiwanie soku w sklepach znajdujących się w hali Delta Center. Dopiero po dłuższym czasie udało mu się go kupić. Zadowolony wrócił do szatni Bulls i wręczył Jordanowi napój. Ten podziękował mu i zapytał o imię.Lider Bulls po przegranym spotkaniu nie miał specjalnej ochoty na rozdawanie autografów, ale gdy zobaczył Trumana zrobił dla niego wyjątek i dodał: "Może się zobaczymy w czerwcu".