- To było wkurzające. Jak chińska wodna tortura, polegająca na słuchaniu jak kapie woda - powiedział Bryant. - To było jak wyzwanie, które musiałem zaakceptować, bo nie miałem sposobu, aby o tym dyskutować. Podjąłem je jednak i udowodniłem, że ludzie się mylą - dodał. Bryant poprowadził Los Angeles Lakers do zwycięstwa w finale NBA z Orlando Magic 4-1, a sam został uznany za najbardziej wartościowego zawodnika serii (MVP). - To miłe uczucie biorąc pod uwagę stanowisko ludzi, że nie zrobię tego bez niego. Nie chcę już więcej tego słuchać - stwierdził koszykarz. To czwarty tytuł Bryanta w jego karierze, ale pierwszy zdobyty bez O'Neala. Razem wygrywali w latach 2000-2002, a Shaq za każdym razem został uznawany MVP. Ich drogi rozeszły się w 2004 roku. O'Neal został sprzedany do Miami Heat, gdzie dwa lata później ponownie wywalczył mistrzostwo. Bryant, mimo że z Lakers byli od tego czasu jeszcze dwa razy w finale NBA, wygrał dopiero teraz . - Przez chwilę byłem zrzędą, ale teraz jestem podekscytowany. Jak dziecko w sklepie ze słodyczami - powiedział Bryant, który w tegorocznej serii zanotował średnie 32,4 pkt i 7,4 asysty. Było to widoczne pod koniec niedzielnego meczu. W czasie przerwy na ponad minutę przed ostatnią syreną zawodnik nie mógł z podniecenia wysiedzieć na krześle. Gdy spotkanie się skończyło zaczął wyskakiwać z radości, a następnie przez kilkanaście sekund celebrował triumf z Derekiem Fisherem, jedynym zawodnikiem Lakers z obecnego składu, oprócz niego, który pamiętał mistrzostwa z lat 2000-2002. - Poczułem się, jakbym zrzucił z pleców wielkiego, starego osła - powiedział Bryant o chwili, gdy zabrzmiała końcowa syrena. - Staraliśmy się nie wyobrażać sobie tej chwili. Chcieliśmy myśleć tylko o meczu, ale patrząc na cały sezon i to, co przeszliśmy, ta chwila jest zdecydowanie na czele listy - dodał.