Rywalizacja będzie się toczyć do czterech zwycięstw. Miłe złego początki - tak najkrócej można opisać ten mecz z perspektywy Wizards. Goście zaczęli znakomicie i po niespełna czterech minutach prowadzili 16:0. Pełen energii był Gortat, który do prowadzenia mocno się przyczynił, notując cztery punkty, asystę i dwie zbiórki pod atakowanym koszem. Polski środkowy dobrze się czuł w rywalizacji z Alem Horfordem. Reprezentant Dominikany nie jest tak atletycznie zbudowany jak Dwight Howard z Atlanta Hawks, przeciwko któremu Gortat grał w pierwszej rundzie. Ostatecznie 33-letni łodzianin na parkiecie spędził 39 minut. Trafił siedem z 13 rzutów z gry i dwa z pięciu wolnych. Jego dorobek uzupełniają cztery asysty oraz po jednym bloku i przechwycie. Popełnił także jeden faul. Horford ma jednak inne atuty, których Gortat zneutralizować nie potrafił. Wszechstronny 30-latek, dysponujący dobrym rzutem z dystansu, blisko był uzyskania tzw. triple-double. Zdobył 21 pkt, trafiając 10 z 13 rzutów z gry, a także miał dziesięć asyst i dziewięć zbiórek. Celtics słaby początek nie załamał. Druga kwarta zaczynała się przy stanie 38:24 dla Wizards, ale po nieco ponad czterech minutach był remis 42:42. Gospodarze nie zwalniali tempa i trzecią odsłonę zakończyli 15-punktowym prowadzeniem. Ich grę napędzał Isaiah Thomas. 28-letni rozgrywający w pierwszej kwarcie stracił ząb, ale to go nie zatrzymało. Ostatecznie spotkanie zakończył z dorobkiem 33 pkt i dziewięciu asyst. Wśród pokonanych najlepszy był Bradley Beal - 27 pkt. John Wall dołożył 20 pkt i miał 16 asyst, ale obciąża go aż osiem strat. Kolejny mecz we wtorek, również w Bostonie.