Podopieczni Pata Rileya objęli prowadzenie 3-2 w serii "best-of-seven", ale we wtorek rywalizacja wraca do Dallas. Nie wiadomo tylko czy na jeden, czy też dwa pojedynki... Ekipa z Florydy już we wtorek może więc po raz pierwszy w historii cieszyć się z mistrzostwa świata. - Możemy już to poczuć - stwierdził w szatni Dwyane Wade, bez którego "Żar" nie mógłby marzyć nie tylko o tytule, ale nawet o grze w wielkim finale. To Wade sprawił, iż zespół z Miami jedzie do Teksasu jako lider tej serii. Najpierw Dwyane doprowadził do dogrywki na dwie sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry, a w dodatkowych pięciu minutach - na 1,9 s przed ich upłynięciem - skutecznie wykonał dwa rzuty wolne. Tym samym nie tylko "wygrał" ten mecz, ale ustanowił także nowy rekord ligi w liczbie celnych rzutów wolnych. Zapisał ich na swoim koncie 21 (z 25 wykonywanych) czyli o dwa więcej niż Bob Pettit... 9 kwietnia 1958 roku. Na przeciwnym biegunie był Shaquille O'Neal, który trafił tylko 2 z 12 prób z linii. Świetny dzień Wade'a pozwolił jednak puścić to w zapomnienie. Przyczynili się do tego także koszykarze z Dallas, a konkretnie Jason Terry i Devin Harris. Rzuty tej dwójki, odpowiednio na koniec normalnego czas oraz dogrywki, okazały się bowiem niecelne. W wielkim finale 2004 roku, Pistons wygrali trzy mecze z rzędu w starciu z Lakers i sięgnęli po tytuł. Różnica polegała na tym, iż ekipa z Detroit zakończyła serię na własnym parkiecie. Wade i spółka będą musieli uczynić to na wyjeździe. Zobacz PRZEBIEG RYWALIZACJI w NBA Finals 2006