Po dwóch kolejnych porażkach w poprzednich spotkaniach "Czarodzieje" zmobilizowali się na mecz z czołowym zespołem ligi i rozegrali jedno z najlepszych spotkań w sezonie, zwłaszcza w defensywie. Wygrali przede wszystkim dzięki zaangażowaniu w obronie, wymuszając aż 17 strat drużyny kandydującej do gry w finale NBA, która w środę pokonałą na własnym parkiecie broniących tytułu Miami Heat. Tak aktywnie utrudniali atak rywalom, że mieli oni tylko 35-procentową skuteczność rzutów z gry (gospodarze - 39 proc.). Dla Pacers była to czwarta z rzędu porażka na wyjeździe. Dla Wizards - udany rewanż za dwie poprzednie wysokie przegrane z ekipą z Indianapolis: 73:93 z 29 listopada i 66:93 z 10 stycznia. W tym drugim spotkaniu koszykarze ze stolicy zdobyli najmniej punktów i mieli najniższą skuteczność (32 procent) w sezonie. Po meczu, który w hali Verizon Center obejrzało 19708 widzów mieli więc powody do satysfakcji. Podobnie Gortat, który rozegrał jedno z najlepszych spotkań w barwach Waszyngtonu, biorąc pod uwagę różnorodność zagrań i przydatność dla zespołu, zarówno w ataku, jak i obronie. Polski środkowy przebywał na parkiecie 34 minuty, trafił osiem z 15 rzutów za dwa punkty i jedyny wolny, zebrał osiem piłek w obronie i cztery w ataku. Miał ponadto przechwyt, dwa bloki, trzy faule, raz sam został zablokowany. Dwucyfrowe statystyki w dwóch elementach gry uzyskał 31. raz w bieżących rozgrywkach, wyrównując swoje rekordowe osiągnięcie z sezonu 2011/12 w barwach Phoenix Suns. To łodzianin już na samym początku spotkania przerwał akcję rywali, przechwytując piłkę pod własnym koszem, by po chwili zdobyć pierwsze punkty dla gospodarzy, którzy w żadnym momencie tego meczu nie przegrywali. W połowie drugiej kwarty prowadzili już 41:25, na zakończenie trzeciej 74:56, a po rozpoczęciu czwartej nawet 77:56. Gortat zdobywał punkty na różne sposoby - po rzutach z półdystansu, indywidualnych wejściach pod kosz, dobijając niecelne rzuty swoje i partnerów. Najbardziej efektowne - i wzbudzające największy entuzjazm na trybunach - były jednak wsady Polaka po dwójkowych akcjach z Johnem Wallem, przypominające jego zagrania ze Steve'em Nashem, gdy w drużynie Suns tworzyli jeden z najbardziej rozpoznawalnych w lidze duetów rozgrywającego ze środkowym. Oddzielna historia to postawa reprezentanta Polski w obronie. Pod własną tablicą stanowił trudną przeszkodę dla rywali, udaremnił wiele ich akcji. Środkowy Pacers Roy Hibbert w 32 minuty zdobył tylko osiem punktów i miał pięć zbiórek, chociaż wyróżnił się pięcioma blokami, z których słynie w lidze. Gortat był w piątek drugim strzelcem zespołu. Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył Wall - 20 (także osiem asyst). Dwucyfrowe zdobycze mieli jeszcze Al Harrington - 12 oraz Trevor Ariza i Martell Webster - po 11. W ekipie z Indianapolis 19 punktów zdobył Paul George, ale trafił tylko sześć z 22 rzutów z gry. Rozgrywający Lance Stephenson dorzucił 13 punktów i 14 zbiórek, a David West i Luis Scola - po 10 pkt. Wizards z dorobkiem 37 zwycięstw i 35 porażek zajmują szóste miejsce w Konferencji Wschodniej, Pacers (52-21) pozostają jej liderami. Już w sobotę "Czarodzieje" spotkają się w Waszyngtonie z Atlanta Hawks (31-40), ósmym zespołem na Wschodzie. Piątkowe wyniki: Toronto Raptors - Boston Celtics 105:103 Washington Wizards - Indiana Pacers 91:78 Brooklyn Nets - Cleveland Cavaliers 108:97 Detroit Pistons - Miami Heat 78:110 Chicago Bulls - Portland Trail Blazers 74:91 Minnesota Timberwolves - Los Angeles Lakers 143:107 New Orleans Pelicans - Utah Jazz 102:95 Oklahoma City Thunder - Sacramento Kings 94:81 Denver Nuggets - San Antonio Spurs 102:133 Phoenix Suns - New York Knicks 112:88 Golden State Warriors - Memphis Grizzlies 100:93 Orlando Magic - Charlotte Bobcats 110:105 po dogr.