Torunianin był w czwartek najlepszym strzelcem i zbierającym na parkiecie. Tradycyjnie rozpoczął mecz w pierwszej piątce. Grał 27 minut, trafił sześć z 12 rzutów za dwa punkty i dwa z trzech wolnych, zebrał pięć piłek w obronie i trzy w ataku, miał także dwa bloki i dwa faule. Jeszcze tylko dwóch zawodników zdobyło w tym meczu więcej niż 10 punktów: Byron Wesley - 12 oraz Litwin Domantas Sabonis - 11 (obydwaj z Gonzagi). Bulldogs niemrawo rozpoczęli rozgrywane w wolnym tempie spotkanie w hali McCarthey Athletic Center w Spokane. Prowadzenie 22:17 do przerwy zapewnili sobie dopiero w ostatniej minucie przed zejściem do szatni. Tego dnia nie udawały im się rzuty z dystansu (3/12 za trzy punkty), ale mieli w składzie Karnowskiego. Reprezentant Polski 11 ze swoich 14 punktów zdobył po przerwie. Dzięki niemu drużyna złapała właściwy rytm i uzyskała zdecydowaną przewagę. - Po przerwie starałem się zająć dobrą pozycję pod koszem i grać swoje akcje. Myślę że to działało, szczególnie w pierwszych pięciu, sześciu minutach - powiedział po meczu Karnowski. Koszykarze Gonzagi z bilansem 29 wygranych przy zaledwie jednej porażce są klasyfikowani na trzecim miejscu w rankingu drużyn NCAA. Licząc poprzednie sezony, odnieśli już 41 kolejnych zwycięstw na własnym parkiecie, co jest najdłuższą serią w lidze. Nie przegrali u siebie od 8 grudnia 2012 roku (74:85 z Illinois). Do zakończenia zasadniczej części rozgrywek pozostało im jeszcze jedno spotkanie.