To pierwszy złoty medal dla męskiej drużyny Austrii w tegorocznych MŚ. Poza nim na podium we francuskim kurorcie narciarskim stanął tylko Benjamin Raich, zdobywając srebro w slalomie gigancie. Ich rodaczki wrócą do domu z dorobkiem złotego medalu Kathrin Zettel i brązowego Elisabeth Goergl w superkombinacji, a także brązem Andrei Fischbacher w supergigancie. Były to trzecie mistrzostwa świata Prangera, który w dwóch poprzednich startach w tej imprezie był piąty w slalomie - w Sankt Moritz w 2003 roku oraz cztery lata później w Aare. W tym sezonie w zawodach Pucharu Świata wygrał slalom w Wengen, był drugi w Adelboden i Schladming i czwarty w Garmisch- Partenkirchen. Poza tym w Levi i Zagrzebiu znalazł się poza dziesiątką, a w Alta Badii i Kitzbuehel nie osiągnął mety. W sumie ma w dorobku trzy pucharowe triumfy w tej konkurencji: w Kitzbuehel i Schladming (2005) oraz w Wengen (2009). Na podium zawodów z tego cyklu stawał jeszcze siedmiokrotnie - trzy razy na drugiej i cztery razy na trzeciej pozycji. W niedzielę Pranger uzyskał łączny czas dwóch przejazdów 1.44,17. Wyprzedził o 0,31 s wspieranego przez tłumy francuskich kibiców Juliena Lizeroux. Brązowy medal przypadł Kanadyjczykowi Michaelowi Janykowi, który stracił 1,53 s. Po pierwszym przejeździe Pranger prowadził z przewagą zaledwie czterech setnych sekundy nad Szwedem Johan Brolenius, który po południu upadł na trasie i nie ukończył rywalizacji. Jego los podzielił faworyt gospodarzy Jean-Babtiste Grange, lider klasyfikacji PŚ w slalomie, który rano był trzeci, ze stratą 0,27 s. Austriak, mimo dwóch drobnych błędów w górnym odcinku trasy, utrzymał przewagę nad rywalami i dotarł do mety, spychając Lizeroux na drugie miejsce. Mimo to 29-letni Francuz może uznać mistrzostwa za udane, bowiem dość nieoczekiwanie wywalczył w Val d'Isere również srebro w superkombinacji, przegrywając z Norwegiem Akselem-Lundem Svindalem. Przed występem w MŚ Lizeroux tylko raz triumfował w Pucharze Świata i to w styczniu, w prestiżowym slalomie w Kitzbuehel. Przed tym nigdy nie znalazł się w czołowej trójce zawodów. Lepiej od Francuza wypadł w Val d'Isere Janka, który przed brązem w slalomie, w piątek wywalczył złoto w slalomie gigancie. 22-letni Kanadyjczyk ma w dorobku dwa zwycięstwa pucharowe, a pierwsze z nich odniósł w grudniu właśnie w Val d'Isere w slalomie, natomiast w styczniu triumfował w superkombinacji w Wengen. Trasa niedzielnych zawodów sprawiła wiele kłopotów ogromnej większości narciarzy. Spośród 30-tki zakwalifikowanej do drugiej serii nie ukończyło przejazdu aż 13 zawodników, w tym - oprócz Broleniusa i Grange'a - m.in. Amerykanin Ted Ligety, Włoch Manfred Moelgg, Szwajcar Sylvan Zurbriggen, Szwed Jens Byggmark. Kanadyjczyk Thomas Grandi oraz Austriak Benjamin Raich, srebrny medalista w gigancie. Pierwszego przejazdu nie ukończył Maciej Bydliński, który do niedzielnego slalomu przebił się przez eliminacje z udziałem 105 narciarzy. Polak ominął jedną z tyczek w górnym odcinku trudnej technicznie trasy. Tytułu wywalczonego przed dwoma laty w Aare nie obronił w niedzielę Austriak Mario Matt, który nie osiągnął mety pierwszego przejazdu, podobnie jak jego rodak Reinfried Herbst, Włoch Giorgio Rocca, Szwajcar Marc Berthod, Szwed Andre Myhrer i Amerykanin Bode Miller, broniący tytułu najlepszego alpejczyka. Wyniki MŚ w slalomie: 1. Manfred Pranger (Austria) 1.44,17 (52,49+51,68) 2. Julien Lizeroux (Francja) 1.44,48 (52,98+51,50) 3. Michael Janyk (Kanada) 1.45,70 (54,37+51,33) 4. Felix Neureuther (Niemcy) 1.45,89 (54,98+50,91) 5. Mattias Hargin (Szwecja) 1.46,23 (54,42+51,81) 6. Steve Missillier (Francja) 1.46,46 (55,18+51,28) 7. Patrick Thaler (Włochy) 1.46,54 (55,46+51,08) 8. Krystof Kryzl (Czechy) 1.46,57 (54,37+52,20) 9. Urs Imboden (Mołdawia) 1.46,72 (54,88+51,84) 10. Jimmy Cochran (USA) 1.46,83 (55,98+50,85)