Ledwie dzień wcześniej Alexis Pinturault na tym samym stoku ustanowił najlepszy wynik w karierze, zajmując w zjeździe 9. lokatę. Nie mógł wtedy wiedzieć, że dobę później - wszystko na to wskazuje - zakończy sezon w dramatycznych okolicznościach. Pierwsze prognozy mówią o zerwanych więzadłach w kolanie i złamanym nadgarstku. Brak w tej chwili komunikatu o ewentualnych obrażeniach wewnętrznych. 32-latek nie ustał skoku w dolnej części trasy. Upadł paskudnie i zaczął krzyczeć z bólu, co było pierwszym komunikatem, że sytuacja jest poważna. Zawodnikowi natychmiast udzieliły pomocy służby medyczne obecne na obiekcie. Szok w Pucharze Świata. Złamania i poważne urazy W ubiegłym tygodniu Pinturault został ojcem. "Życie potrafi być silnym prądem" Po kilku minutach pojawił się helikopter. Francuz został przetransportowany do szpitala w Interlaken. Cały czas był przytomny, ratownicy mieli z nim bieżący kontakt. - Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Ale to był poważny wypadek. Niestety sytuacja nie wygląda najlepiej. Helikopter to nie jest dobry znak - mówił przed kamerami ZDF rodak poszkodowanego, Cyprien Sarrazin. Ostatecznie to on okazał się zwycięzcą zawodów. To jego trzeci triumf w cyklu PŚ. Wyścig na legendarnej trasie Lauberhorn wznowiono po półgodzinnej przerwie. W ubiegłym tygodniu Alexis i jego żona Romane po raz pierwszy zostali rodzicami. Powitali na świecie córkę Olimpię. "Życie potrafi być silnym prądem. Ale jeśli pójdziemy wzdłuż rzeki, możemy przeżyć niesamowite chwile, a niektóre z nich przyniosą spokój i szczęście" - pisali wówczas na swoim instagramowym profilu.