Wystarczy przeskoczyć Tatry i pojawia się zupełnie inna rzeczywistość narciarstwa? Jeszcze niedawno nagłówki prasowe grzmiały o zacofaniu polskiego narciarstwa w stosunku do naszych południowych sąsiadów. Pojawiały się pytania, dlaczego mając te same góry, nie potrafimy zbudować zespołu na miarę światowej czołówki. Jak się okazuje, słowackie narciarstwo nie jest światem usłanym różami. Przekonuje o tym wielka rewolucja i prawdziwy bunt sportowców w Słowackim Związku narciarskim (SLA). Z organizacji odeszło już 46 klubów, czyli łącznie 1300 sportowców. Wśród osób, które dołączyły do buntu, jest między innymi aktualna liderka Pucharu Świata - Petra Vlhova, która na pucharowe starty od związku nie otrzymała żadnych pieniędzy. Sportowcy utworzyli swoją własną organizację o bardzo podobnej nazwie. To Związek Narciarstwa Słowackiego (ZSL). "Długotrwała dysfunkcja, ignorowanie i brak prawidłowej interwencji ze strony urzędników państwowych doprowadziły nas na skraj przepaści, w którą wpada słowackie narciarstwo. To, co dzieje się w Słowackim Związku Narciarskim od dłuższego czasu nie ma nic wspólnego ze sportem, ani narodowym, ani stowarzyszeniowym" - powiedziała Jana Palovicova cytowana przez portal "Sport.sk", która w SLA jest odpowiedzialna za kierowanie sekcją sportów alpejskich. Działaczka stwierdziła, że w Związku dochodzi do celowej manipulacji informacją, prezes i wiceprezesi wpływają na członków prezydium, promując osobiste opinie i zainteresowania. Wszystkie sprawy trafiają do jednej osoby.