- Wszystko przebiega bardzo dobrze. Pacjent jest w stanie odpowiadać na łatwe pytania. Nie wykazuje żadnych neurologicznych ubytków. Za dwa miesiące powinno być już wszystko w porządku. Mogę również wykluczyć umysłowy uszczerbek na zdrowiu - potwierdziła lekarka opiekująca się Szwajcarem Bettina Pfausler. Na pytania o to, czy go cokolwiek boli odparł, że nie, ale odczuwa jeszcze skutki leków, które podtrzymywały go w śpiączce. Również rozmowy telefoniczne i dłuższe wypowiedzi sprawiają mu jeszcze trudność. Ponadto jest sztucznie odżywiany, ale sonda, która umieszczona była w żołądku została usunięta. Albrecht nie pamięta samego wypadku, ani kolejnych trzech tygodni, które spędził potem w śpiączce. - Chcemy, żeby tak też zostało. To dla dobra pacjenta - powiedziała Pfaulser. Lekarze nie widzą również żadnych przeciwwskazań, by Szwajcar wrócił na stok. - Będzie musiał tylko popracować nad obudową mięśniową, bowiem przez ostatni okres schudł ponad 15 kilogramów - skomentował Michael Blauth, lekarz z oddziału chirurgii urazowej. Kiedy Albrecht zostanie przetransportowany do Szwajcarii jeszcze nie wiadomo. - Pacjent cały czas przebywa na oddziale intensywnej terapii, więc na razie jakikolwiek transport jest wykluczony - zapowiedzieli lekarze. 22 stycznia Szwajcar uległ wypadkowi podczas treningu zjazdu przed zawodami Pucharu Świata w Kitzbuehel. Przy prędkości 140 km na godzinę stracił kontrolę nad nartami i po przeleceniu około stu metrów tuż przed linią mety spadł na plecy. Stracił przytomność. Przez 20 minut był opatrywany na miejscu, po czym helikopterem przewieziony został do szpitala, gdzie odzyskał świadomość. Tam też lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Albrecht jest mistrzem świata sprzed dwóch lat w superkombinacji. Wygrał cztery zawody Pucharu Świata - trzy w gigancie (dwa w tym sezonie) i jedne w superkombinacji.