54. triumf 36-letniego zawodnika był również inspiracją dla Nicole Hosp, która startowała w Aspen w slalomie. - W przerwie dowiedzieliśmy się o sukcesie Hermanna. To pomogło mi w moim drugim przejeździe. Bardzo się cieszę, że w końcu powrócił w wielkim stylu, zasłużył na to - skomentowała Hosp, która mimo bólu w kolanie uplasowała się na drugim miejscu. Austriaccy dziennikarze natomiast biją się w pierś i ... przepraszają za to, że już dawno go skreślili. "Powrót wielkiego człowieka", "Herminator nadal dużo potrafi", "Król Maier" - to tylko niektóre z tytułów poniedziałkowych gazet. Dwukrotny złoty medalista olimpijski z Nagano od dłuższego czasu narzekał na kłopoty zdrowotne, które rozpoczęły się w 2001 roku, kiedy to w wypadku motocyklowym doznał otwartego złamania nogi. Konsekwencje odczuwalne są do tej pory. - To, że udało mu się po takich przejściach powrócić na szczyt powinno być inspiracją nie tylko dla narciarzy, ale przede wszystkim dla zwykłych ludzi. Hermann udowodnił, że w życiu nie należy nigdy się poddawać, a wszystko zostanie wcześniej czy później wynagrodzone - dodała Hosp. Również inni zawodnicy nie ukrywają zachwytu nad Maierem. - To żywa legenda. Kapelusze z głów i niski ukłon. Gdyby oddał po kawałeczku swojego samozaparcia i zaangażowania każdemu ze startujących zawodników, rywalizacja byłaby znacznie ciekawsza - powiedziała zwyciężczyni Pucharu Świata ubiegłego sezonu Lindsey Vonn. - To typowe dla Hermanna. Gdy wszyscy o nim już zapomnieli i otwarcie mówili, że powinien odstawić narty do szafy, on powraca. To człowiek, który jest nie do zdarcia. W okresie przygotowawczym miał wiele przerw, zdrowotnie znowu nie wszystko się układało tak jak powinno, dlatego sam miałem wątpliwości, czy nie lepiej zrezygnować z pierwszych zawodów. Kolejny raz okazało się, że on jest w stanie wszystko przetrzymać - powiedział trener Toni Giger. Sam zawodnik mówi otwarcie, że takie zwycięstwo było mu bardzo potrzebne. - Wiem, że logicznie analizując powinienem był zostać w domu, by porządnie przygotowywać się do kolejnych startów. Nie miało to jednak sensu. Potrzebowałem sukcesu, który dodałby mi skrzydeł - przyznał Maier.