We wtorek Maryna Gąsienica-Daniel po raz trzeci w tym sezonie i 12. w karierze zameldowała się w "10" zawodów Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim. Znakomicie pojechała zwłaszcza w drugim przejeździe, w którym uzyskała czwarty czas. To pozwoliło jej na awans z 11. na siódmą pozycję. - Pierwszy przejazd był solidny. Dał mi on większej pewności siebie. Takie przejazdy też są mi potrzebne, by na nich budować dobre samopoczucie. Tak się udało zrobić, co zresztą było widać w środę. Zobaczyłam, że bez wielkich szaleństw mogę całkiem dobrze zjechać. Drugi przejazd, w którym chciałam mocniej rywalizować, przyniósł naprawdę znakomity efekt - powiedziała Gąsienica-Daniel w rozmowie z Interia Sport. W środę Polka jechała znakomicie. Miała doskonałe czasy w poszczególnych sektorach. Jechała po miejsce na podium w pierwszym przejeździe. Niestety do mety nie dotarła. Czytaj także: Świetny występ reprezentanta Polski. Może być najlepiej od lat - Chciałam zaryzykować w dolnej części trasy, bo widziałam, że dziewczyny przegrywają w ostatnim sektorze. I było naprawdę dobrze, ale zabrakło milimetrów. Butem dotknęłam śniegu. W tamtym miejscu był akurat delikatny trawers i mnie podcięło - opowiadała zakopianka. Zapytana o problemy zdrowotne, z jakimi się borykała, wyjaśniła: - Miałam problemy z żołądkiem. Brakowało mi energii i siły. Nie mogłam się dobrze regenerować, a to bardzo ważna rzecz. Dlatego to wszystko tak długo trwało, bo mój organizm musiał się odbudować po tych problemach. Kłopoty zaczęły się już w Kranjskiej Gorze. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to jest, ale kolejne dni pokazały, że jednak był problem z organizmem. Teraz Gąsienica-Daniel na kilka dni wraca do kraju. Potem wyjazd na kilka dni treningów, które będą bezpośrednim przygotowaniem do mistrzostw świata w Courchevel (6-19 lutego).