Po Pucharze Świata w Kranjskiej Gorze Maryna Gąsienica-Daniel zajmuje 12. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ w slalomie gigancie. W światowym rankingu plasuje się z kolei na 10. pozycji i pierwsza "10" to jest właśnie w to, co celuje Polka. Zakopianka nie ukrywa, że marzy się jej w końcu pierwsze podium w PŚ, ale droga do niego wcale nie jest łatwa. Do tego z taką ilością błędów, jakie popełniała w Słowenii, jest to właściwie niewykonalne. Trzeba zatem coś jeszcze poprawić w jej jeździe, bo niebawem przecież mistrzostwa świata w Courchevel (6-19 lutego). Błędy, błędy, błędy Nie ma co ukrywać, że w Kranjskiej Gorze liczyliście na lepsze występy? - Na pewno tak. Nie wyszło jednak. Trudno. Z czego wynikała słabsza jazda Maryny? Wydaje się, że popełniała zbyt dużo błędów, a tej trasie wystarczył drobny błąd i ona tego nie wybaczała? - Na pewno na tym poziomie i w tak wyrównanej stawce błędy powodują, że jesteś na dalszych miejscach. Nie wiem tak dokładnie, z czego one wynikały. Muszę na spokojnie przeanalizować wszystkie przejazdy. Wtedy będę mógł wyciągnąć wnioski. Jesteście już za połową gigantowych startów w tym sezonie. Jak pan oceni tę pierwszą część sezonu? - Na pewno cieniem na tę pierwszą część kładą się dwa wypadnięcia Maryny z trasy w Sestiere i Semmeringu. Z drugiej strony Maryna dwa razy pojechała też dobre giganty. Była szósta w Semmeringu i ósma w Killington. Ten pierwszy wynik, to wyrównanie życiówki w Pucharze Świata. Na pewno naszym celem jest to, by Maryna była coraz lepsza. Sezon jest jeszcze długi i są przede wszystkim mistrzostwa świata, które są dla nas najważniejsze. Pracujemy zatem dalej i zobaczymy, jakie to da efekty. Marynie drogę do podium wskazała Kanadyjka Valerie Grenier, która przed przyjazdem do Kranjskiej Gory nigdy nie była w trójce w Pucharze Świata, a w Słowenii wygrała sobotnie zawody. - I pokazała, że można wskoczyć na podium. Tyle tylko, że trzeba wykonać dwa poprawne przejazdy. Marynę na to stać, bo na treningach to pokazuje. Musimy wyciągnąć wnioski i wierzę, że kiedyś to nam się uda. W Kranjskiej Gorze te błędy wynikały z nerwów czy może braku koncentracji? - Maryna ma na tyle startów w Pucharze Świata, że nie wydaje mi się, by to był jeden czynnik. Na to składa się wiele drobniejszych czynników. W Kranjskiej Gorze Maryna zmagała się z gorszym samopoczuciem. Narzekała na bóle brzucha. Teraz jednak nie pozostaje nam nic innego, jak to, co wydarzyło się w Słowenii przekuć w coś dobrego. Jakie są wasze dalsze plany, bo kolejny start w PŚ w slalomie gigancie wypada dopiero za dwa tygodnie w Kronplatzu? - Teraz jedziemy do Passo San Pellegrino. Tam będziemy trenować supergigant. W planach mamy występ w tej konkurencji w St. Anton (15 stycznia). Nie są tam jednak na razie zbyt optymistyczne prognozy pogody. Potem jest jednak supergigant w Cortinie d'Ampezzo (22 stycznia). Na pewno na najbliższe dni przesiadamy się na dłuższe narty. W Kranjskiej Gorze - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport