Reprezentacja Polski w paranarciarstwie alpejskim wróciła z Mariboru z dwoma medalami. Oba zdobyli Michał Gołaś z przewodnikiem Kacprem Walasem. Najpierw sięgnęli po brązowy medal w slalomie gigancie, a potem w slalomie. Pozostałe konkurencje się nie odbyły ze względu na fatalne warunki na trasie w Słowenii. Dwa medale Polski w MŚ w paranarciarstwie alpejskim. Świetny prognostyk przed igrzyskami Dwa medale Michała Gołasia i Kacpra Walasa. "Zaowocowała ciężka praca" Sukces naszego narciarza to doskonały prognostyk przed przyszłorocznymi Zimowymi Igrzyskami Paralimpijskimi w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo. W Mariborze w naszej kadrze startowała jeszcze jego siostra Oliwia Gołaś, której przewodniczką jest Magdalena Kłusak. Ta ostatnia to z kolei siostra Michała Kłusaka, który jest trenerem kadry paranarciarskiej. To olimpijczyk z Pjongczangu. Zajął tam wówczas 42. miejsce w zjeździe. - W końcu zaowocowała nasza ciężka praca. I ten wynik Michała to pokazuje. Idzie to w dobrym kierunku. Michał, jeśli tylko dojeżdża do mety, a miał z tym problem, to jest w czubie Pucharu Świata - powiedział Kłusak. "Czas mierzono za pomocą zegara słonecznego" W slalomie miały miejsce dziwne sceny. Austriacy to, co się stało w czasie rywalizacji, nazwali farsą. Sprawa dotyczyła Johannesa Aignera, który w Pekinie w zimowych igrzyskach paralimpijskich wywalczył pięć medali. Początkowo Austriak i jego przewodnik tracili do liderów ponad siedem sekund. Widać było, że kiedy już cieszyli się na mecie, to czas jeszcze płynął. Zweryfikowano go zatem na podstawie ręcznego pomiaru, przyznając im pierwsze miejsce. Po dokładnej analizie wideo okazało się jednak, że zajmują piąte miejsce, choć już szykowali się do startu w drugim przejeździe. - Mieliśmy wrażenie, że czas mierzono za pomocą zegara słonecznego - skwitował całe zamieszanie Austriak w mediach w swoim kraju. Kłusak przyznał, że był problem z pomiarem czasu, ale po protestach Brytyjczyków i Włosi poprawiono wyniki. - W tej konkurencji po każdym przejeździe czas jest sprawdzany dwukrotnie, bo tutaj mamy do czynienia z narciarzem z przewodnikiem - tłumaczył zakopiańczyk. Austriacy krytykują. Piszą o żenadzie. Michał Kłusak: czujemy, że jesteśmy piątym kołem u wozu W mistrzostwach świata w paranarciarstwie w Mariborze udało się przeprowadzić tylko dwie konkurencje. Austriacy w mediach nazwali je "najbardziej żenującymi w historii". Wszystko ze względu na brak śniegu. Jak się okazuje, jeszcze jesienią Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), która od kilku lat jest odpowiedzialna za paranarciarstwo, nie była w stanie podać miejsca rozgrywania najważniejszych zawodów w sezonie. - To było dziwne. Dopiero w listopadzie dowiedzieliśmy się o Mariborze. W styczniu naśnieżyli stoki, ale tuż przed pierwszymi treningami w mistrzostwach świata, odwołali pierwsze zjazdy. Potem zmienili cały program, aż w końcu zrezygnowali z przeprowadzenia konkurencji szybkościowych - opowiadał Kłusak. Z Austrii płyną głosy, że FIS wykazała się brakiem szacunku dla parasportowców. Podobno działacze światowej federacji mieli mówić o tych zawodach w takim tonie, że zawodnicy powinni się cieszyć z tego, że w ogóle odbywają się mistrzostwa świata. Puchar Świata w Polsce? Trener walczy o to od kilku lat Jego marzeniem jest sprowadzenie zawodów Pucharu Świata w paranarciarstwie do Polski. Tym bardziej że mamy wiele stoków, które by się do tego nadawały. W naszym kraju nie ma jednak - jak na razie - chęci organizacji takiej imprezy. - Walczę o ten Puchar Świata w paranarciarstwie od kilku lat. Na razie szukam wsparcia w Polskim Związku Narciarskim, przez który muszą przejść wszystkie dokumenty, choć my nie podlegamy pod PZN - zakończył.