"Myślę, że ośmioletnia Ragnhild byłaby bardzo dumna z 31-letniej Ragnhild. Miała marzenia, które, mam wrażenie, spełniłyśmy obie" - podkreśliła. W igrzyskach w Pjongczangu w 2018 roku Norweżka była druga w zjeździe oraz w slalomie gigancie. W dorobku ma też dwa brązowe medale mistrzostw świata: w kombinacji i slalomie gigancie. W 2019 jej karierę dwukrotnie przerwała kontuzja więzadeł w kolanie, dlatego Mowinckel nie wystartowała w sezonie 2019-20. Po powrocie wygrała trzykrotnie zawody Pucharu Świata, w którym ma łącznie cztery zwycięstwa, a w sumie 14 razy stawała na podium. Ragnhild Mowinckel nie potrafiła ukryć łez W styczniu Norweżka zwyciężyła w zjeździe na trasie w Cortina d'Ampezzo, gdzie w 2026 roku odbędzie się rywalizacja o medale olimpijskie. Jak zaznaczyła, decyzję o zakończeniu kariery podjęła już wcześniej. "Cieszę się, że odchodzę na własnych warunkach. Emerytura brzmi dziwnie, ale miło" - dodała, nie potrafiąc jednak ukryć wzruszenia. "To była przygoda życia, ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Sezon 2023/24 jest moim ostatnim w narciarstwie alpejskim" - przyznała zawodniczka w nagraniu w mediach społecznościowych. W najbliższy weekend Mowinckel wystartuje w zjeździe i supergigancie w Kvitfjell w swojej ojczyźnie. Planuje także występ w finałowej rundzie PŚ w austriackim Saalbach 16-24 marca. Mowinckel cieszy się, że może "odejść na własnych warunkach" "Cieszę się, że mogę odejść na własnych warunkach, ale będę w pełni zaangażowana w ściganie się w tym sezonie" - przyznała. Zawodniczka nie wie, co będzie robić potem. "Jestem bardzo podekscytowana wszystkimi możliwościami i z niecierpliwością czekam na to co przyniesie przyszłość" - przyznała Norweżka.