Maryna Gąsienica-Daniel: Za długo i za ciężko pracowaliśmy, aby się wystraszyć presji Maryna Gąsienica-Daniel zaprzecza tezie, że wychowany w naszych Tatrach narciarz nie ma szans na przebicie się do światowej czołówki. W ubiegłym sezonie marzyła o medalu podczas IO w Pekinie, ale skończyło się na niezłym, bo punktowanym ósmym miejscu w jej koronnej konkurencji - gigancie. 11 dni później wypadła jeszcze lepiej podczas MŚ w Cortinie d’Ampezzo, zajmując szóste miejsce. Teraz pora na krok następny - miejsce na podium PŚ. - Za długo i za ciężko pracowaliśmy na to wszystko, żeby się teraz wystraszyć czegoś takiego jak presja - powiedziała nam w piątek Maryna. Według terminarza powinna mieć już przetarcie w Pucharze Świata za sobą, ale w minioną sobotę plany pokrzyżowała aura. - W miniony weekend mieliśmy startować w Soelden na lodowcu. Śniegu nie brakowało, warunki były świetne, o czym przekonali się w niedzielę mężczyźni. My miałyśmy pecha, bo w sobotę, gdy miałyśmy startować warunki były felerne - akurat padał deszcz. Przez jego opady nie dało się startować, trasa robiła się zbyt miękka - żałuje zakopianka. Ma świadomość, że konkurencja nie śpi. Największą gigantką sezonu 2021/2022 była Francuska Tessa Worley, która w klasyfikacji generalnej wyprzedziła Szwedkę Sarę Hector i słynną Mikaelę Shiffrin z USA. Maryna była 9. w "generalce". Zawodów w Soelden rok temu Polka nie ukończyła, w Lienzu nie wystartowała. Gdyby za te dwie edycje PŚ doliczyć jej po 31 pkt, a akurat tyle średnio zdobywała w pozostałych zawodach giganta, zakręciłaby się wokół siódmego miejsca w klasyfikacji końcowej. Maryna Gąsienica-Daniel: Rywalizacja nas napędza. Tak podnosimy poziom - Czołówka będzie niezmienne bardzo mocna. I tak jak ja zrobiłam postęp, tak samo pewnie większość dziewczyn go zrobiła. Rywalizacją między sobą podnosimy poziom. On już jest wygórowany, ale uważam, że z sezonu na sezon będzie jeszcze wyższy. Każda z nas ma jeszcze rezerwy - nie ma wątpliwości zakopianka. Maryna ma nadzieję na to, że wreszcie stanie na podium w Pucharze Świata. Interia zapytała Marynę o to, czy czuje się usatysfakcjonowana pod względem sprzętowym, czy w nim nie odstaje od światowej czołówki. - Muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o sprzęt narciarski, to firma Atomic dba o mnie. Jestem jedną z lepszych ich zawodniczek w gigancie, więc siłą rzeczy zależy im na tym, aby moje starty dobrze wypadały. Jedno z drugim się trochę wiąże. Gdyby oni o mnie nie dbali, to by się to odbiło na wynikach - podkreśliła. Zaznaczyła, że w slalomie i zjeździe jej sprzęt nie jest topowy, ale też te konkurencje nie są jej konikami i nie zawsze w nich, zwłaszcza w zjeździe, startuje. Ciężko jej było wskazać jedną nowinkę techniczną w sprzęcie, jak na przykład buty u skoczków. - Niemal na okrągło dostaję nowe narty do testowania, różne długości, profile. Sprzęt się ciągle zmienia i trudno wymienić jedną konkretną nowinkę przed tym sezonem - wyjaśniła. Maryna Gąsiecnica-Daniel o ociepleniu klimatu. To wygoniło ją do Argentyny W przygotowaniach do sezonu tym razem nie musiała korzystać z europejskich lodowców, tylko z naturalnej zimy w górach Argentyny. Odważna Góralka cmokała z wrażenia, opowiadając o warunkach panujących w Argentynie. - Zawodnicy mają tam jak w raju. Wszystkie trasy są ogrodzone, w ośrodkach jest wszystko, czego dusza zapragnie. To doprawdy mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że ten ośrodek będzie aż tak dobrze przygotowany dla zawodników. Tak naprawdę była tam cała czołówka Pucharu Świata - chwaliła. Falstart w Pucharze Świata. Jest decyzja organizatorów Żałowała tylko jednego, że nie miała okazji do zwiedzenia Argentyny, a zawsze marzyła o wyjeździe do Patagonii.