Maryna Gąsienica-Daniel zajęła 13. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w slalomie gigancie. Pięć razy meldowała się w "10". Na swoim koncie miała też przejazdy, w których wjeżdżała do trójki. Zabrakło jednak takich zawodów, w których złożyłaby w jedną całość dwa dobre przejazdy. 29-latka była też piąta w slalomie równoległym w mistrzostwach świata w narciarstwie alpejskim w Courchevel. To jej najlepsza lokata w historii startów w tej imprezie. Na nieszczęście w MŚ było apogeum jej problemów żołądkowych w tym sezonie. Maryna Gąsienica-Daniel: to był słodko-gorzki sezon Tomasz Kalemba, Interia Sport: Pięć razy zagościła pani w "10" zawodów Pucharu Świat. To o jeden raz mniej niż w ubiegłym sezonie. Zdarzały się wypadnięcia z trasy. Jaki to był sezon dla pani? Maryna Gąsienica-Daniel: - Myślę, że taki trochę słodko-gorzki. Częściowo jestem z siebie dumna. Zwłaszcza z wyników, jakie osiągałam - choć zmagałam się z problemami zdrowotnymi w tym sezonie - i jazdy, jaką prezentowałam w tym sezonie. Problemy zdrowotne mocno panią ograniczały. Wiem, że to gdybanie, ale bez nich udałoby się wjechać na podium? Przecież uzyskała pani najlepszy wynik w karierze w historii startów w mistrzostwach świata, zajmując piąte miejsce w slalomie równoległym. - Sama też nie lubię gdybać. Na pewno jednak moja jazda była dobra, co było widać w poszczególnych przejazdach. Jestem zatem w stanie się mierzyć ze ścisłą światową czołówką. W tym sezonie nie udało się jednak złożyć dwóch wystarczająco dobrych przejazdów, które dałyby mi miejsce na podium. Dalej jednak wierzę w to, że to jest możliwe już w kolejnym sezonie. Będę pracować bardzo ciężko, by to osiągnąć. Niestety tak naprawdę nic nie możemy sobie zaplanować, bo to jest życie i to jest sport. Ostatnie wydarzenia ze świata sportu pokazują, że są jednak w życiu o wiele ważniejsze rzeczy niż sam sport. Trzeba często sobie o tym przypominać i doceniać to, co mamy. W finałowych zawodach Pucharu Świata w Soldeu była pani czwarta po pierwszym przejeździe slalomu giganta. On był najlepszy w tym sezonie? - Chyba nie. Był rzeczywiście dosyć solidny, ale miałam w tym sezonie wiele lepszych przejazdów. Każdy z nich był jednak inny, bo w tym sezonie warunki na trasach były naprawdę bardzo trudne. Trudno zatem jest porównywać przejazd do przejazdu. Kobieta ze stali. "Niektórzy w ogóle nie stanęliby na starcie w stanie, w jakim byłam" Mimo różnych perypetii zdrowotnych w tym sezonie to jednak chyba było tej zimy więcej plusów niż minusów w pani jeździe? - Raczej tak. To był naprawdę dobry sezon w moim wykonaniu i utwierdzam się w tym każdego kolejnego dnia. Wiem bowiem, ile zdrowia mnie on kosztował. Mam świadomość tego, że dałam z siebie wszystko. Niektórzy pewnie w ogóle nie stanęliby na starcie w stanie, w jakim byłam, a ja jechałam i jeszcze zajmowałam wysokie lokaty. Jest jednak też miejsce na niedosyt. Celem na ten sezon było bowiem podium w zawodach Pucharu Świata, a także walka o nie w mistrzostwach świata. Pokazała pani, że jest kobietą ze stali, patrząc na to, z jakimi problemami przyszło się zmagać w tym sezonie, a zwłaszcza w czasie mistrzostw świata? - Targały mną różne emocje w czasie tych mistrzostw świata. Z jednej strony byłam bardzo dumna z całego teamu. Robili bowiem wszystko, bym - mimo ogromnego wycieńczenia spowodowanego grypą żołądkową - stanęła na starcie. To było naprawdę trudne. Jak na to, w jakim stanie startowałam, to wyniki były bardzo solidne. Z tego jestem zadowolona. Szkoda, że takie problemy dosięgnęły mnie akurat na najważniejszej imprezie sezonu. Ze zdrowiem jest już wszystko w porządku, czy jednak te dolegliwości wciąż są odczuwalne? - Niestety co jakiś czas mam jeszcze problemy. Muszę teraz zająć się dolegliwościami związanymi z żołądkiem. To jest dla mnie priorytet na kolejne dni, bo przygotowania do kolejnego sezonu chcę zacząć w spokoju i z energią. Gratka dla kibiców. Światowa gwiazda wystąpi w mistrzostwach Polski Dla pani to był sezon z nowym sztabem. Chyba sprawdził się? - Jestem naprawdę bardzo zadowolona ze sztabu szkoleniowego. Chyba nigdy nie byłam tak świeża mentalnie na koniec sezonu. Zazwyczaj, kiedy jest końcówka zimy, to marzyłam o tym, by już się ten sezon skończył. Teraz było inaczej. I to mimo problemów zdrowotnych i nieco gorszych wyników. Za kilka dni w Szczyrku mają się odbyć mistrzostwa Polski. Wystartuje pani? - Mam w planie ten start. Dawno chyba nie było pani w tej imprezie? - To prawda. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz wystąpiłam w mistrzostwach Polski. Bo zazwyczaj mistrzostwa kraju były w takim terminie, kiedy pani startowała w Pucharze Świata. - To było spowodowane tym, że w Polsce obawiamy się tego, jakie będą warunki końcem zimy, a nawet początkiem wiosny. I dlatego te zawody zazwyczaj były rozgrywane w środku sezonu. We wszystkich krajach jest tak, że mistrzostwa rozgrywane są po sezonie, bo to daje gwarancję startu najlepszych alpejczyków. To będzie zatem wyjątkowa okazja dla kibiców, by zobaczyć w Polsce jedną z najlepszych zawodniczek na świecie. - Chyba tak o tym nie myślę. Poza zadbaniem o zdrowie znajdzie pani czas na odpoczynek po sezonie? - Nie mam jeszcze konkretnych planów, ale mam trochę spraw do nadrobienia po zimie. I w pierwszej kolejności tym się zajmę. Mam nadzieję, że jednak uda mi się też wyskoczyć gdzieś w ciepłe kraje. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport