Maryna Gąsienica-Daniel już w czwartek pokazała, że jest kobietą ze stali. Początkowo miała nie brać udziału w rywalizacji drużynowej w slalomie równoległym, ale wobec niedyspozycji Magdaleny Łuczak, zastąpiła w kadrze młodszą koleżankę, choć sama też nie czuła się najlepiej. Jakby tego było mało, to tego samego dnia wieczorem błysnęła w kwalifikacjach do slalomu równoległego. W środę w ładnym stylu awansowała do ćwierćfinału, ale w nim przegrała niewiele z późniejszą brązową medalistką Theą Louise Stjernesund. Ostatecznie została sklasyfikowana na piątej pozycji. W historii polskiego narciarstwa alpejskiego w MŚ wyżej wśród kobiet była tylko Dorota Tlałka, a wśród mężczyzn Andrzej Bachleda-Curuś. Maryna Gąsienica-Daniel ma duże problemy, ale walczy dzielnie - Są powody do zadowolenia, bo piąte miejsce to bardzo dobry wynik. Martwią nas jednak problemy zdrowotne Maryny. Walczy z tym dzielnie, ale każdy dzień jest inny i może przynieść coś innego. Musi być zatem spokojni i z pokorą podejść do tego, co będzie w czwartek - powiedział Marcin Orłowski, trener naszej zawodniczki, w rozmowie z Interia Sport. W czwartek, 16 lutego, Gąsienica-Daniel wystąpi w swojej koronnej konkurencji - slalomie gigancie. W tym sezonie meldowała się już trzykrotnie w "10" w Pucharze Świata. Przed dwoma laty była szósta w Cortinie d'Ampezzo w tej konkurencji. Jeżeli zatem zdrowie pozwoli, to być może Polka powalczy o upragniony medal. Start zawodów przewidziano na godz. 9.45. Co do problemów zdrowotnych, to trener zakopianki nie chciał się dokładnie wypowiadać, bo - szczerze przyznał - nie zna się na tym. - To są problemy żołądkowe ze strony układu trawiennego. Nie jest to może straszne, ale potrafi wykończyć człowieka. Jeżeli są problemy z przyjmowaniem posiłków i płynów, to wiadomo, że traci się mnóstwo energii - mówił. Pierwsze problemy żołądkowe dopadły naszą alpejkę po startach w Semmeringu. Później pojawiły się też w Kranjskiej Gorze. Orłowski nie chciał mówić, czy to wszystko jest powiązane z obecnymi problemami.