Te dwa cytaty najlepiej charakteryzują przebieg kariery Vonn, wybitnej alpejki, celebrytki o statusie światowej gwiazdy, ale też osoby nękanej niepowodzeniami w życiu osobistym i kontuzjami. Urodziła się 18 października 1984 roku w Saint Paul w Minnesocie. Jej pierwszym trenerem był ojciec Alan Kildow, obiecujący alpejczyk, którego dobrze zapowiadającą się karierę sportową zakończyła kontuzja kolana. Gdy miała 10 lat, spotkała się z mistrzynią olimpijską Picabo Street, co - jak przyznała - zainspirowało ją do poważnego zajęcia się narciarstwem. Żeby rozwijać jej talent, w 1996 roku rodzina przeniosła się do Vail w Kolorado. Okazało się to dobrą decyzją. Lindsey szybko zaczęła odnosić sukcesy. Po latach stała się legendą narciarstwa alpejskiego - czterokrotnie zdobyła "Kryształową Kulę" za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W dorobku ma osiem medali mistrzostw świata, w tym dwa złote, zdobyte w 2009 roku Val d'Isere w zjeździe i supergigancie. Czterokrotnie startowała w igrzyskach, ale na najwyższym stopniu olimpijskiego podium stała tylko raz - w 2010 roku w Vancouver była najszybsza w zjeździe. Wygrała 82 pucharowych zawodów, o cztery mniej od rekordzisty pod tym względem Szweda Ingemara Stenmarka. Pierwsze lata startów to pasmo sukcesów. W 2010 roku w Vancouver zostaje mistrzynią olimpijską w zjeździe. Seryjnie wygrywa zawody, jest tak pewna siebie, że myśli o rywalizacji z mężczyznami, ale światowa federacja nie wyraża na to zgody. Układa się jej też w życiu osobistym - w 2007 roku poślubia swojego trenera Thomasa Vonna. Później nie wszystko już idzie po jej myśli. Małżeństwo nie wytrzymało próby czasu i ostatecznie zakończyło się rozwodem w 2013 roku. W tym momencie amerykańska alpejka spotyka się już ze słynnym golfistą Tigerem Woodsem, którego poznała na zawodach charytatywnych. Stanowią idealną parę w świecie show businessu. Ich związkiem interesuje się cały świat. Do rozstania dochodzi w 2015 roku. W lutym 2013 roku doznaje pierwszej poważnej kontuzji. Startując w mistrzostwach świata w Schladming zerwała więzadła krzyżowe i boczne w kolanie oraz doznała pęknięcia główki kości piszczelowej, co oznaczało operację i koniec sezonu. Rehabilitacja jest dłuższa niż zakładano i Vonn nie jest w stanie wystartować w igrzyskach w Soczi. Do końca kariery będzie odczuwała skutki tego urazu. W następnym sezonie powraca do światowej czołówki i znowu wygrywa. Kolejna katastrofa przychodzi na początku marca 2016 roku, gdy podczas zawodów w Andorze ponownie doznaje kontuzji kolana. Gdy wraca do rywalizacji, w listopadzie na treningu w Vail łamie kość ramieniową. Nie przeszkadza jej to kilka miesięcy później zdobyć brązowy medal mistrzostw świata w St. Moritz. Rok później w igrzyskach w Pjongczangu zdobywa "tylko" brąz w zjeździe. Chciała wygrać dla zmarłego kilka miesięcy wcześniej dziadka, którego prochy rozsypała nieopodal olimpijskiej trasy. Don Kildow przebywał w tym kraju podczas wojny koreańskiej w latach 1950-53. W listopadzie 2018 roku Vonn doznaje kolejnej kontuzji kolana i już wie, że nie pobije rekordu Stenmarka. Chce dokończyć sezon, ale okazuje się, że ból jest zbyt silny i Amerykanka decyduje się dotrwać tylko do mistrzostw świata. Wielu kibiców przyjechało do Aare tylko dla niej. W supergigancie ma ciężki upadek, ale tym razem kończy się "tylko" podbitym okiem i stłuczonymi żebrami. Parę dni później prezentuje niezwykły hart ducha, który pozwalał jej przez lata pokonywać kolejne przeciwności. Zdobywa brązowy medal w zjeździe. - Ostatnio ciągle walczyłam z bólem. Nie mam już nawet łez, żeby płakać. Ale wiedziałam, że jestem w stanie pokonać ból po raz ostatni i zrobiłem to... - przyznała na mecie. Pod dużym wrażeniem jej wyczynu był lekarz kadry amerykańskich alpejczyków William Sterett. - Nie znam nikogo, kto byłby w stanie powrócić do profesjonalnego sportu po takich problemach. Ona była tak samo silna i twarda, jak przed laty. To niezwykłe - powiedział. Po swoim ostatnim przejeździe Vonn wpadła na mecie w ramiona Stenmarka. - Bardzo chciałam, żeby tutaj był. On jest ikoną naszego sportu, ale nie lubi być w świetle reflektorów, chociaż na to zasługuje. Jestem mu bardzo wdzięczna, że tu jest. To idealne zakończenie mojej kariery - mówiła szczęśliwa. To nie był koniec wzruszeń Vonn tego dnia. Wieczorem w miejscowym klubie uroczyście pożegnali ją rodzina i przyjaciele. - Teraz mogę wreszcie rozpocząć nowe życie. Czas odpocząć, także psychicznie. Ale najfajniejsze jest to, że znowu czuję się, jakbym miała ze 20 lat... - zapewniła jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek w historii narciarstwa alpejskiego.