Czech tuż przed metą upadł przy prędkości 120 km/h, doznał wstrząsu mózgu, ma także trzy rany twarzy - poinformował jego trener Tomas Bank. Poważniejszych urazów, w tym kręgosłupa, badania nie wykazały. - Nie ma żadnych wewnętrznych obrażeń. Mózg jest także w porządku. Widok podczas upadku był straszny. Nigdy w życiu jeszcze tak się nie bałem - powiedział szkoleniowiec, dodając, że Ondrej Bank odczuwa jednak ból w nodze, którą uderzył, podobnie jak głową, w śnieżny stok. 34-letni Bank, który w sobotnim zjeździe zajął niespodziewanie wysokie siódme miejsce i bardzo dobrze spisywał się także w niedzielę na tej samej trasie, po fatalnie wyglądającym, groźnym upadku pozostawał przez kilka minut nieprzytomny. Zawody przerwano na ponad 20 minut. Czeski narciarz miał w przeszłości wiele poważnych problemów zdrowotnych. 11 lat temu przeszedł operację kolana. W 2008 roku, po upadku przy ostatnim skoku na trasie zjazdu w Kitzbuehel, doznał otwartego złamania kości podudzia. Do zdrowia i formy powracał przez półtora roku. Potem dwukrotnie łamał jeszcze palce ręki. Nie był to koniec jego kłopotów. W 2011 roku po urlopie w Tajlandii zachorował bardzo poważnie. Przez miesiąc leżał w szpitalu, schudł 15, a lekarze nie potrafili zdiagnozować choroby. Lekarze przyznali, że cudem odzyskał zdrowie. Po powrocie na stok miał kolejne kontuzje: doznał złamania szczęki, wybicia stawu barkowego i ponownego urazu kolana. Od 2014 roku jego forma sportowa rosła, a zdrowie dopisywało... aż do mistrzostw świata w USA.