Dorota Tlałka-Mogore była wielką gwiazdą polskiego sportu, uciekła z kraju. Tylko ona dokonała tego w historii
Dorota Tlałka-Mogore to jedna z najsłynniejszych polskich bliźniaczek w historii polskiego sportu. Razem z siostrą Małgorzatą Tlałką-Długosz czarowały na stokach całego świata w latach 80. ubiegłego wieku. Kilka dni temu, jak grom z jasnego nieba, pojawiła się wiadomość o śmierci pani Doroty. Zmarła we Francji, gdzie mieszkała od wielu. Długo opierała się ciężkiej chorobie. Odeszła jednak 26 września. W poniedziałek, 6 października, zostanie pochowana w rodzinnym Zakopanem.

W skrócie
- Dorota Tlałka-Mogore była wybitną polską narciarką alpejską, która wraz z siostrą Małgorzatą osiągała sukcesy na światowych stokach.
- W latach 80. siostry uciekły z Polski do Francji, gdzie rozpoczęły nowy etap kariery oraz życia rodzinnego.
- Dorota zmarła we Francji w wieku 62 lat, a jej śmierć poruszyła środowisko sportowe i rodzinę.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W latach 80. ubiegłego wieku siostry Dorota i Małgorzata Tlałkówne były bohaterkami w Polsce. Należały bowiem do czołowych alpejek świata. Wielokrotnie stawały na podium Pucharu Świata. Na tym najwyższym stanęła jednak tylko Dorota, która jeździła bardzo technicznie. Jako pierwsza i jedyna - jak do tej pory - Polka.
To było 14 grudnia 1984 roku. Wygrała wówczas slalom w Madonna di Campiglio. To było jej piąte i ostatnie podium w karierze w Pucharze Świata. Dwa lata wcześniej była czwartą slalomistką świata w austriackim Schladming.
Ucieczka do Francji i fikcyjny ślub
Obie siostry, by wciąż uprawiać narciarstwo, które było pasją ich życia, uciekły z Polski do Francji.
Dorota była starsza od Małgorzaty. O pięć minut. Choć czasem między siostrami iskrzyło, to jednak zawsze jedna wspierała drugą. Na stoku rywalizowały ze sobą i właśnie z tego zrodziły się tak znakomite wyniki.
- Dorota jest taka bardzo towarzyska. Lubi mieć dookoła siebie dużo ludzi. Pod tym względem jest troszkę inna niż ja - tak wiele lat temu w rozmowie ze mną charakteryzowała siostrę Małgorzata.
Ona z kolei to kobieta o twardym i czasami trudnym i ostrym charakterze. Lubi mieć decydujące zdanie. Ona w przeciwieństwie do siostry wróciła w rodzinne strony. Jej oczkiem w głowie jest Fundacja Integracji Przez Sport Handicap Zakopane. To na maratonach slalomowych organizowanych na Polanie Szymoszkowej gościem wyjątkowym był Andrzej Duda, były Prezydent RP.
Obie w czasie kariery trzymały się razem. To była ich siła. Niemalże były nierozłączne. Inaczej już po zakończeniu przygody ze sportem. Dorota została we Francji w Meribel, gdzie mieszkała do śmierci, a Małgorzata wróciła do Zakopanego.
W 1982 roku podczas mistrzostw świata w Schladming, gdzie zajęła czwarte miejsce w slalomie, Dorota po raz pierwszy spotkała się z Christianem Mogore, wówczas dziennikarzem "Le Dauphine Libere". Wtedy po raz pierwszy coś między nimi zaiskrzyło.
W czerwcu 1985 roku Małgorzata i Dorota wyjechały - rzekomo na wakacje - do Francji wraz z ojcem Janem, byłym wielokrotnym mistrzem Polski w łyżwiarstwie szybkim. On wrócił do kraju, córki już nie.
W Polsce czuły, że przestają się rozwijać, a były przecież jeszcze bardzo młodymi zawodniczkami. Chciały posmakować innego życia i treningu. Udało im się załatwić możliwość trenowania z francuskimi alpejkami, które wówczas należały do światowej czołówki.
Nie miały zamiaru rezygnować ze startów dla Polski, ale sytuacja je do tego zmusiła. Zablokowano bowiem im możliwość występów pod biało-czerwoną flagą, ale jednocześnie pojawiła się okazja startów we francuskich barwach. I na tę opcję się zdecydowały.
We Francji bardzo pomógł im Christian Mogore. Jeszcze w tym samym roku Dorota wyszła za tego francuskiego dziennikarza, zaś Małgorzata wzięła fikcyjny ślub z jego młodszym bratem Christophem. Dzięki temu obie uzyskały francuskie obywatelstwo i mogły startować w barwach Trójkolorowych.
- Będąc już we Francji, startowałyśmy jeszcze jako Polki. Kiedy jednak wciąż skreślano nas z listy startowej, nie miałyśmy wyjścia. Informowałyśmy i związek, i nasz macierzysty klub, że wciąż chcemy reprezentować polskie barwy, ale były takie osoby, którym bardzo zależało na tym, by powiedzieć stanowcze "nie" - wspominała kiedyś w rozmowie ze mną Małgorzata.
Zawsze było mi bardzo przykro z powodu tego, co się wydarzyło. Co jednak zrobić, skoro ktoś był twardogłowy i nie był skłonny do jakiegokolwiek kompromisu
Dorota została w Meribel. Zamieszkała w "Giewoncie"
We Francji obie zaczęły też w końcu jeździć też slalom gigant. Odkrywały narciarstwo na nowo.
Dorota skończyła karierę w 1990 roku, mając 28 lat. Nigdy nie żałowała podjęcia takiej decyzji.
- Nie miałam żadnych wątpliwości. Po prostu zdałam sobie sprawę z tego, że narciarstwo, jako zawód, nie sprawia mi już takiej przyjemności jak wcześniej. A kiedy nie czerpie się z tego przyjemności, wówczas trening jest coraz cięższy. Jeśli jest przyjemność i pasja, to w ogóle tego się nie zauważa. To była świadoma i dobrowolna decyzja. Kiedy ma się 28 lat, to wówczas myśli się o dzieciach i właśnie w tę stronę to wszystko poszło - opowiadała kiedyś Dorota.
Wielka szkoda, że z doświadczenia sióstr nikt nie korzystał. Nie chciałby bowiem nigdy nikogo trenować wyczynowo. Zraziły się do tej formy sportu. Dorota swoje dalsze życie związała z Francją. W Meribel mieszkała w "Giewoncie". Tak nazwała swój dom. Tam była instruktorką jazdy na nartach.
Mąż Christian po tym, jak zakończył pracę w roli dziennikarza, zaczął pisać książki. Nie tylko o sporcie. Na koncie miał też romanse.
Oboje wychowali dwie córki - Basię i Lidzię. Ta pierwsza została piosenkarką. Druga jest globtroterką, a wcześniej przez lata była zafascynowana łyżwiarstwem figurowym.
Dorota Tlałka-Mogore była dwukrotną olimpijką. W Sarajewie (1984) startowała w polskich barwach, w Calgary (1988) - we francuskich. W Plebiscycie Przeglądu Sportowego na Najlepszego Sportowca w 1984 roku zajęła 8. miejsce. W 2019 roku została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi.
Miała 62 lata.














