Jak podkreślili opiekujący się nim lekarze, wszystkie przeprowadzone badania i testy dały wynik pozytywny i nie było przeciwwskazań, by sportowca zwolnić do domu. "Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi w trudnych chwilach. Cieszę się, że znowu mogę normalnie funkcjonować" - powiedział dziennikarzom Albrecht, który ubrany był w koszulkę z napisem "never give up", czyli "nigdy się nie poddawaj" i po raz pierwszy opowiadał o wspomnieniach z wypadku. "Pamiętam tylko tyle, że gdy się ocknąłem to nic nie wiedziałem. Ani ile mam lat, ani który jest rok, nie wspominając o tym, że byłem podobno niezłym narciarzem. Moje pierwsze rozmowy z narzeczoną i rodzicami były tyle komiczne, co straszne" - przyznał Albrecht, który w ciągu trzech miesięcy schudł o ponad dziesięć kilogramów. "Powoli przypominałem sobie coraz to nowe szczegóły z wypadku. W końcu zdecydowałem się zobaczyć mój wypadek na wideo. Wiedziałem, że to byłem ja, ale nie docierało do mnie, że mogło mi się przytrafić coś takiego. Patrzyłem na tego narciarza jak na zupełnie obcego człowieka" - dodał. "Mam nadzieję, że z każdym dniem rehabilitacji będę czuł się lepiej, ale żadnych deklaracji odnośnie kontynuowania kariery ode mnie nie usłyszycie" - zakończył Szwajcar. 22 stycznia Albrecht uległ wypadkowi podczas treningu zjazdu przed zawodami Pucharu Świata w Kitzbuehel. Przy prędkości 140 km na godzinę stracił kontrolę nad nartami, przeleciał około stu metrów i tuż przed linią mety spadł na plecy. Stracił przytomność. Przez 20 minut był opatrywany na miejscu, po czym helikopterem przewieziony został do szpitala, gdzie odzyskał świadomość. Tam też lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Albrecht w 2007 roku został mistrzem świata w superkombinacji. W dorobku ma cztery zwycięstwa w Pucharze Świata - trzy w gigancie (dwa w sezonie 2008/09) i jedno w superkombinacji.