Zdobywczyni Pucharu Świata w ubiegłym sezonie Fenninger potwierdziła swoje możliwości. W Beaver Creek była najszybsza w gigancie i supergigancie, a w zjeździe ustąpiła tylko Maze. Dwa medale złote i srebrny zdobyła także Słowenka - oprócz zjazdu wygrała także superkombinację i była druga w supergigancie. Trzy medale wywalczył Austriak Marcek Hirscher - złote w superkombinacji i w zawodach drużynowych oraz srebrny w gigancie. Porażkę poniósł jednak w konkurencji, której był zdecydowanym faworytem, w slalomie. Wprawdzie pewnie prowadził po pierwszym przejeździe, ale w drugim wypadł z trasy i nie obronił tytułu. Pierwsze miejsce zajął doświadczony Francuz, mistrz świata z 2011 roku Jean Baptiste-Grange. Austriacy dominowali w klasyfikacji medalowej. Wygrali 5 z 11 konkurencji, jednak w tej dla nich najważniejszej - zjeździe mężczyzn - ponieśli klęskę. Najlepszy z nich Matthias Mayer był dopiero 12. "Królem nart" został Szwajcar Patrick Kueng, a niespodziewanej porażki doznał murowany faworyt Norweg Kjetil Jansrud, który zajął 15. miejsce. Częściowo to niepowodzenie powetował sobie w superkombinacji, w której niespodziewanie zdobył srebrny medal. Mistrzostwa okazały się bezlitosne dla powracających po kontuzjach amerykańskich gwiazd - Lindsey Vonn i Bode Millera. Vonn, która świetnie sobie radziła w ostatnich zawodach Pucharu Świata, liczyła na sukcesy w konkurencjach szybkościowych. Zdobyła jednak tylko brązowy medal w supergigancie, a niepowodzenia w pozostałych startach kwitowała płaczem. 37-letni Miller już w pierwszym występie w supergigancie miał groźny wypadek, rozciął łydkę i musiał wycofać się z mistrzostw. Jak przyznał, być może były to jego ostatnie zawody w karierze. Gospodarze pocieszyli się zwycięstwem Teda Ligety'ego w gigancie i Mikaeli Shiffrin w slalomie. Bardzo niebezpiecznie wyglądający wypadek na trasie zjazdu do superkombinacji miał Ondrej Bank. Czech przy dużej prędkości uderzył głową w twardy śnieg i stracił przytomność. Uraz nie okazał się poważny, ale upadek pozbawił go szans na medal. "Biało-czerwoni" nie sprawili pozytywnej niespodzianki. Gąsienica Daniel we wszystkich startach plasowała się w czwartej dziesiątce, z wielosekundową stratą do czołówki. Z kolei Bydliński na ogół wypadał z trasy, a w swojej koronnej superkombinacji był dopiero 27. Przed mistrzostwami kierownik wyszkolenia alpejczyków w Polskim Związku Narciarskim Adam Klimek liczył na jego miejsce w "15". W tej sytuacji pozytywnym akcentem były występy Kanadyjki polskiego pochodzenia Erin Mielzynski. W Beaver Creek uzyskała życiową formę - poprowadziła zespół Klonowego Liścia do srebrnego medalu w rywalizacji drużynowej, a indywidualnie w slalomie zajęła szóste miejsce. Kolejne mistrzostwa świata odbędą się w 2017 roku w Sankt Moritz w Szwajcarii.