Dwukrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich w narciarstwie alpejskim (Sarajewo 1984, Calgary 1988) stwierdziła, że miejsca Gąsienicy-Daniel: 27. w supergigancie, 12. w kombinacji oraz ósme w slalomie równoległym to była świetna walka. - Zwłaszcza dziś naprawdę piękny wynik w kwalifikacjach, potem fajna pierwsza runda, a w ćwierćfinale tylko minimalnie zabrakło - oceniła szósta zawodniczka slalomu igrzysk olimpijskich w 1984 r. (jej bliźniacza siostra Dorota nie ukończyła wtedy pierwszego przejazdu). Zapytana czy podczas wtorkowego ćwierćfinału zauważyła coś, co mogło spowodować w przejeździe polskiej alpejki tę ułamkową stratę Tlałka-Długosz powiedziała, że być może zabrakło odrobiny ryzyka. - Pojechała za spokojnie, a na tym etapie według mnie trzeba było dołożyć trochę ognia - zauważyła. Wtorkową rywalizację wygrały ex aequo Włoszka Marta Bassino i Austriaczka Katherina Liensberger. Gąsienica-Daniel ma jeszcze wystartować w czwartek slalomie gigancie. - Maryna prezentuje na tych mistrzostwach dobrą, solidną jazdę, a ósme miejsce w slalomie świadczy o szczytowej formie. Mam nadzieję, że uda się jej ten fakt wykorzystać, oby tylko głowa wytrzymała, bo z doświadczenia wiem, jakie to jest potężne ciśnienie. Mocno trzymam kciuki, aby znalazła się co najmniej w pierwszej szóstce, chociaż moim zdaniem medal jest w jej zasięgu - zakończyła Tlałka-Długosz. jch/ cegl/ Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!