26-letni Luitz miał wdychać tlen z butli przed startem drugiego przejazdu giganta w USA 2 grudnia, który wygrał z przewagą 0,14 s nad broniącym Kryształowej Kuli Austriakiem Marcelem Hirscherem. Taka praktyka nie jest zabroniona w kodeksie Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), natomiast nie dopuszcza jej FIS. Szef zawodów alpejskiego PŚ Markus Waldner potwierdził na spotkaniu przed rundą cyklu w Val d'Isere, że trwa dochodzenie w tej sprawie. Luitz nie dostał zakazu startów w zawodach do czasu jej wyjaśnienia. - Popełniliśmy błąd, przyznajemy się do tego. Nie wiedzieliśmy, że regulamin FIS nie jest zbieżny z kodeksem WADA - powiedział szef niemieckiego związku narciarstwa alpejskiego Wolfgang Maier. Jak tłumaczono, tlen był Luitzowi potrzebny, ponieważ Beaver Creek leży na wysokości ponad 3000 m nad poziomem morza, gdzie powietrze jest rozrzedzone. W przepisach FIS widnieje punkt mówiący o tym, że zabronione jest wnoszenie butli z tlenem na teren zawodów. Złamanie tego zapisu skutkuje dyskwalifikacją. Nadzieję Niemiec może czerpać jedynie z rozbieżności regulaminów FIS i WADA. - Zgadzamy się z tym, gdy ktoś mówi, że złamaliśmy regulamin. Ale nie, że dopuściliśmy się dopingu. Nie oszukujemy nikogo. Według WADA i NADA (krajowej agencji antydopingowej - red.) wdychanie tlenu nie jest oszustwem - podkreślił Maier. Na razie nie wiadomo, kiedy zapadnie decyzja FIS w tej sprawie. Nie jest wykluczone, że jeszcze w tym tygodniu. Jeśli Niemiec zostanie zdyskwalifikowany, wówczas Hirscherowi zostanie zapisane 60. w karierze zwycięstwo w PŚ. Zmagania w Val d'Isere rozpoczną się w sobotę o godz. 10, kiedy odbędzie się pierwszy przejazd slalomu giganta. Na niedzielę zaplanowano rywalizację w slalomie.