W sobotę i niedzielę mają się odbyć zawody w slalomie. Na pewno zabraknie w nich Szwedek, które muszą poddać się kwarantannie, ponieważ u jednego z trenerów stwierdzono zakażenie koronawirusem. Oczy skierowane będą jednak na Shiffrin. Amerykanka sama nie wie za bardzo, na co może liczyć i nie ukrywa, że pojawił się stres. "Wiem, że jestem dobrze przygotowana, ale też nie wszystko udało się zrealizować, co było w planach. Miałam jednak wystarczająco dużo treningów na stoku, żeby czuć się pewnie" - powiedziała 25-letnia mistrzyni olimpijska w slalomie, gigancie i superkombinacji. Po raz ostatni Shiffrin startowała... 300 dni temu, pod koniec stycznia. Potem nieoczekiwanie zmarł jej ojciec i Amerykanka przerwała sezon, a klasyfikację generalną wygrała Włoszka Federica Brignone. Slalom to ulubiona konkurencja Shiffrin. Sześciokrotnie zdobywała w niej małą Kryształową Kulę. "I taki mam też cel na ten sezon" - przyznała. Zawody w Levi będą szczególne także z innego powodu. Na trybunach zasiądzie ograniczona liczba kibiców. Z powodu pandemii w większości miejsc rozgrywania zawodów Pucharu Świata widzowie nie są wpuszczani na obiekt. mar/ cegl/