W maju Miller i jego żona - siatkarka plażowa Morgan Beck Miller - zostali rodzicami. "Prawie nie spałem przez pierwsze 4,5 miesiąca. Moim priorytetem jest dziecko i rodzinne sprawy. Naprawdę trudno to wszystko razem pogodzić" - podkreślił Amerykanin, który ma jeszcze dwoje dzieci z poprzednich związków. Jak zaznaczył, czuje się dobrze pod względem fizycznym, ale z dużym dystansem podchodzi do startu w kolejnych igrzyskach olimpijskich. "Jestem całkowicie sprawny, moje ciało jest w dobrej formie. Nigdy nic nie wiadomo, ale powiedziałbym, że to raczej nierealne, bym wystartował w 2018 roku" - zastrzegł 38-letni zawodnik, który w zeszłym roku w listopadzie przeszedł operację pleców. Trzy miesiące później podczas rywalizacji w supergigancie w mistrzostwach świata zahaczył o bramkę, upadł na plecy i uszkodził udo. Ostatnio sporo czasu poświęca też trenowaniu swoich koni wyścigowych. Wraz z partnerem biznesowym jest właścicielem 15 koni i stadniny w Maryland. "Trudno to tak naprawdę nazwać treningiem. Przygotowujemy konie pod względem mentalnym i fizycznym do startów. Każdego z nich traktuję jak swoje dziecko" - przyznał Miller. Trener amerykańskich alpejczyków Sasha Rearick nie sądzi, by kibice nie mieli już okazji nigdy więcej zobaczyć utytułowanego narciarza w zawodach. "To Bode Miller. On to uwielbia. On wyraża w ten sposób siebie. Kocha sprawdzać swoje granice. Kiedy trafia na nowe wyzwanie, to ma z tego frajdę i w pełni się temu poświęca" - podsumował.