"Myślę już o drugiej części. Cieszy mnie, że tak długo po przerwaniu przygody ze sportem mam jeszcze tylu fanów" - powiedział trzykrotny mistrz olimpijski, który ku zdumieniu wszystkich zakończył w 1998 roku karierę. "Powodem takiej decyzji był stres. Moja psychika tego już nie wytrzymywała. Fizycznie byłem w stanie startować jeszcze przez kolejne sześć lat, ale otoczenie nie pozostawia człowiekowi czasu na chwilę oddechu. Zawsze trzeba być tym najlepszym, inaczej cię zniszczą" - ocenił 43-letni Włoch. Tomba odniósł 50 zwycięstw w alpejskim Pucharze Świata. Ostatnie 15 marca 1998 roku. "I wtedy powiedziałem sobie dość. Mogłem wprawdzie zrobić tylko dwuletnią przerwę i spróbować jeszcze powrócić do treningów, ale mam tę satysfakcję, że jestem jedynym Włochem, który zszedł ze stoku niepokonanym". Odkąd zdecydował się więcej nie startować, nie jeździ również na nartach. "Tak jest lepiej. Boję się, że gdybym znowu stanął "na deskach" nabrałbym ochoty na coś więcej. Na podium wieje zawsze silny wiatr. Jest się kochanym, ale także nienawidzonym. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego przez niektórych byłem tak nielubiany" - zastanawiał się dwukrotny mistrz świata w slalomie i slalomie gigancie.