Michał Białoński, Interia: Przegraliście z Francją, ale zagrałeś świetne zawody. Szkoda tylko, że przegrane. Piotr Zieliński: Na pewno był to nie tylko mój, ale całej drużyny najlepszy mecz. Pokazaliśmy, ze potrafimy grać w piłkę, po ziemi, podaniami. Przyjemnie się grało nie tylko mi, ale całej drużynie. Przeciwnikami byli aktualni mistrzowie świata, a potrafiliśmy się im i tak przeciwstawić, grać z nimi długimi momentami jak równy z równym. Nie ma się kogo bać. Właśnie takiego podejścia brakowało w meczach grupowych. Uważam, że tak musimy grać cały czas.Bartosz Bereszyński przeprowadził fajną akcję i miałby asystę, gdybyś wykorzysta jego podanie. Nie myślałeś, aby uderzyć w róg bramki? Wybrałeś siłę, a nie precyzję? - Wybrałem moc zamiast precyzji i niestety trafiłem w bramkarza. Hugo Lloris po coś tam jest, broni, ale to bardziej ja w niego trafiłem niż on jakąś paradę zrobił. Szkoda, bo soczyście, fajnie piłkę trafiłem, ale strzał powinien iść trochę do boku. Powinienem zdobyć gola, ale nawet gdybym to zrobił, to pamiętajmy, że graliśmy z Francją i ona mogła w każdym momencie zmienić oblicze spotkania. Po meczu z Argentyną przewidziałeś, że Francja zostawi wam sporo miejsca do gry i tak faktycznie było. Próbowała was wciągnąć do gry, by zagrozić skrzydłowymi Mbappe i Dembele? - Ale z Argentyną też było miejsce do grania, tyle że my popełnialiśmy banalne straty po odbiorze piłki. Nie uważam, że w spotkaniu z Francją było więcej miejsca niż w meczu z Argentyną. Po prostu graliśmy lepiej. Po odbiorze piłki było więcej opcji do podania, więcej się ruszaliśmy. I taka gra się lepiej kleiła. Natomiast w meczu z Argentyną były "ciężary", aby wyprowadzić akcję, brakowało sił, aby zdziałać cokolwiek z przodu. Po 36 latach wyszliśmy z grupy, a w starciu z mistrzami świat pokazaliśmy dobrą twarz reprezentacji Polski. Kilka dobrych akcji skonstruowaliśmy podaniami i tak właśnie musimy grać. Taki powinien być nasz styl. Mamy na tyle wielu dobrych zawodników, aby ciągnąć grę do przodu. Bardziej będziesz pamiętał historyczny awans, czy męczarnie związane z gonieniem za piłką w fazie grupowej? - Zdecydowanie awans po 36 latach. Myślę, że każdy Polak powinien być dumny, bo pomimo stylu, jaki prezentowaliśmy w fazie grupowej, mógł zobaczyć nas wreszcie w fazie pucharowej. Ci Polacy, którzy dobrze nam życzą byli z nas dumni. Dostawaliśmy od nich mnóstwo wiadomości. Wiedzą, że potrafimy dobrze grać w piłkę i nie będą na nas źli po tej porażce. Wiedzą, że się staraliśmy i wbrew porażce widać było więcej jakości w naszej grze. W jakich kolorach widzisz przyszłość kadry, skoro pokolenie ’80, urodzonych w latach 80 może z niej wkrótce zrezygnować? Być może dojdzie do zmiany selekcjonera. - Widzę mocne światełko nadziei w tej reprezentacji. Jest mnóstwo młodych, dobrych zawodników, a nie wiem, co będzie z tymi starszymi. Euro 2024 jest za niespełna dwa lata, to nie jest aż tak długi okres, jaki nas dzieli od tego turnieju. Myślę, że każdy będzie chciał grać o ten turniej. Nie sądzę, żeby ktoś z niej zrezygnował.Rozmawiałeś ze starszymi kolegami o tym? - Tak i nie słyszałem, by ktoś chciał kończyć z grą w kadrze, a żaden z nich nie jest nie wiadomo jak stary. Dani Alves ma 39 lat i jest na mundialu, Atiba Hutchinson to samo. Czasy się zmieniły, dziś w wieku 34-35 lat nie trzeba kończyć. "Lewy" będzie miał 40 lat i będzie dalej tak samo grał. Tak dba o siebie, że będzie robił różnicę również wtedy i to jest wspaniałe. Nasza kadra bardzo się nie zmieni, choć na pewno wielu będzie do niej pukało. Jest kilku dobrych piłkarzy, których trener nie wziął na mundial. Przed nami kolejne wyzwanie - walka o Euro, które będzie w Niemczech, a jak tam się dostaniemy, to zagramy jak u siebie, podobnie jak Meksykanie w Katarze. To będzie wspaniałe dla całego narodu! Ciężki mentalnie był to mundial. Widać było nawet po Robercie Lewandowskim, który potrzebował aż trzech karnych, by w końcu strzelić bramkę! - Zgadza się, ale karnego może zepsuć każdy. Robert pokazał, że ma jaja. Podszedł także do powtórzonego karnego w meczu z Francją i nikt nie będzie pamiętał, że nie wykorzystał go za pierwszym razem. Szkoda tylko, że brakło czasu. Widzieliśmy, że nie damy rady nic zrobić. Równo z tym karnym sędzia skończył mecz, zatem gol na pocieszenie, ale tak grającą Polskę chcą widzieć kibice i my zawodnicy również się lepiej w tym czujemy. Doktor Jacek Jaroszewski zasługuje na brawa, bo postawił na nogi ciebie i Bartka Bereszyńskiego, wydostając was z kłopotów mięśniowych. Pewnie zapukają po ciebie silniejsze ligi od Serie A? - Nie zastanawiam się nad tym. Mam półtora roku do końca kontraktu w Napoli, skupiam się na grze w nim. Chcę napisać historię tego klubu i będę robił wszystko, żeby tak się stało. Ale chciałbyś spróbować innego chleba niż włoski? - Interesuje mnie tylko Napoli, w którym jestem od sześciu lat i czuję się wspaniale. Oferty mogą się pojawiać, ale później trzeba zdecydować jaki krok będzie dla mnie dobry. Czy odejść, czy zostać. Kto to wie? Bardziej po sezonie będą padać odpowiedzi na takie pytania. Gdzie jedziesz wypocząć? - Do żony i dziecka, bo ich dawno nie widziałem. Zapomniałeś pewnie jak wyglądają? - Trochę tak, wracam do rodzinnych Ząbkowic, pomieszkać z rodziną, może zobaczyć trochę śniegu i powrót do klubu. Kto wygra mundial? - Francja jest mocnym faworytem, ale też Argentyna, Anglia, Hiszpania, Brasil. Jak Neymar wróci, to Brazylia będzie mocna, ale Francja z Mbappe też jest mocarstwem Rozmawiał w Dosze Michał Białoński, Interia