Michał Białoński, Interia: Gratulacje z okazji awansu do najlepszej szesnastki MŚ, choć pewnie nie tak sobie wyobrażałeś mecz z Argentyną, chciałeś pewnie bardziej pograć w piłkę, a nie tylko za nią biegać? Piotr Zieliński, pomocnik reprezentacji Polski: - To na pewno, ale też wyobrażałem sobie awans i on się udał! Jak to było odczuwalne z dołu? Był gorąc? Widziałem, że po rozgrzewce okładałeś głowę i kark lodem. - Na całej rozgrzewce panowała już wielka duchota. Graliśmy o g. 22, a oddychało się gorzej niż w meczu z Arabią Saudyjską, gdy graliśmy o g. 16. Argentynazabrała wam piłkę, jak to nazywacie "sprzęt". Nie dało się jej bardziej przeciwstawić? - Na pewno mecz był bardzo ciężki. Czasami staraliśmy się pressować. Raz z lepszym, a innym razem z gorszym skutkiem, ale trzeba próbować wychodzić wyżej. Musimy próbować grać w piłkę nawet z takimi zespołami, bo gdy nasza dupka cały czas będzie z tyłu, pod własną bramką, to ciężko coś zrobić. Sądzę, że mieliśmy dużo banalnych strat, zupełnie niepotrzebnych. Na szczęście udało się awansować i idziemy dalej! Wojtek Szczęsny zatrzymał Leo Messiego całkowicie, obronił wszystkie jego strzały! Akurat jemu zamknął drzwi do bramki, nawet przy rzucie karnym. Niewiarygodne?- "Szczena" jest w życiowej formie, bramkarz top! Jeden z najlepszych na świecie i cieszymy się, że go mamy. Rozgrywa wspaniały turniej. Ratuje nas, pomaga nam i oby tak dalej. Śledziliście też, co się dzieje w meczu Meksyku? - Na bieżąco, patrzyliśmy na to, co się dzieje na drugim stadionie. Gdy Arabia Saudyjska zdobyła kontaktowego gola, sytuacja zrobiła się dla nas jeszcze bardziej korzystna. Dostawaliśmy sygnały z ławki, aby nie dostać żółtej kartki i nie stracić trzeciego gola. Udało się! Łatwo nie było, Argentyna ma tyle jakości i nawet w końcówce atakowała. Z czego brały się wasze proste straty na własnej połowie? - Z piłką przy nodze mogliśmy sobie radzić lepiej, ale była nerwowość. Kiedy zapadła decyzja, że z prawego skrzydła, na którym musiałeś sporo pracować w defensywie, przechodzić na środek? - To prawe skrzydło to nie moja pozycja zdecydowanie, był sygnał z ławki, żebyśmy się zamienili z Karolem Świderskim. "Świder" zresztą też tam nie gra. Nie było łatwo. Każdy musi się zaadoptować do nowej pozycji, potrzeba na to czasu. Zieliński: Wolę bardziej ofensywną piłkę, ale poświęcam się dla drużyny jak każdy Jak znosisz grę bez piłki? To nie twój największy atut, pewnie wolałbyś ją częściej mieć przy nodze i rozgrywać? - Oczywiście, że tak, ale poświęcam się dla drużyny, jak każdy. Piłka troszkę nam lata, ale to od nas przecież zależy. Jeśli nie chcemy, żeby latała, to musimy grać bardziej po ziemi. Niestety, Argentyńczycy zabrali nam sprzęt i trzeba było za nim biegać. Argentyna wiedziała, jak was ugryźć - boczni obrońcy non stop wchodzili w pole karne. - Dokładnie, przede wszystkim po mojej stronie. Może mnie trochę lepiej znają i wiedzą, że w Napoli gram na półlewym środkowym pomocniku, a przeciw Argentynie grałem czasami jako piąty obrońca. Widać było, że za moimi plecami biegał sobie Acuna i nie trzeba było finezyjnego zagrania. Wystarczyła prosta piłka nad moją głową i już powstawały okazje dla rywala. Zieliński: Trener zaprosił wszystkich do szatni Dlaczego przy pierwszym podejściu zniknąłeś ze strefy wywiadów? - Trener nas zaprosił do szatni, bo zrobiliśmy coś historycznego, nie? Musimy być z tego dumni Ja jestem dumny, choć czuję, że mecz z Argentyną nam nie wyszedł. Cieszy to, że Polska tyle lat czekała i jest wymarzony awans! Mam nadzieję, że Polacy też są dumni i będą nas wspierać w meczu z Francją, a my im damy więcej radości. Gramy z "Trójkolorowymi" już w niedzielę. - To do kościoła z rana, pomodlić się i będzie dobrze. W Dosze nie ma kościołów rzymsko-katolickich. - Ale w Polsce ich nie brakuje. Z czego wzięła się szybka strata bramki po 45 sekundach drugiej połowy? Za bardzo daliście się zepchnąć w pole karne? - Taki gol nie miał prawa bytu! Gadamy w szatni "koncentracja", po czym wychodzimy, od razu "gong!" i tracimy gola. To nie może się przytrafić drużynie takiej jak my. Powtarzamy sobie obietnice o poprawie gdy i po 40 sekundach dostajemy "dzwon". Od tego zaczęło się nieszczęście? - Na pewno. Czegoś zabrakło, skoro strzelili nam bramkę w tak łatwy sposób. Czesław Michniewicz dużo bardziej żywiołowo reagował przy ławce. Co się działo? Jak zniosłeś fizycznie spotkanie z Argentyną? - Bieganie za piłką nie było łatwe, łapały mnie skurcze mięśni. W duchu prosiłem o to, by sędzia jak najszybciej skończył ten mecz. Zieliński: Messi? Po trzykroć geniusz! Jak ocenisz grę Messiego? Starał się dużo bardziej niż w meczach PSG? - Messi to jest geniusz! Piłkarz taki, że masakra! Przyjemnie było grać, patrzyć , jak nas kiwa, biega zawsze dobrze ustawiony, można tylko czerpać od niego wszystko. Z miejsca daje takie piłki, że kolega wychodzi sam na bramkarza, rozrzuca piłki, strzela. Geniusz, geniusz, po trzykroć geniusz! Co sądzisz o twoich stałych fragmentach gry? Nie wszystkie wychodziły. - Który nie wyszedł? Na trzy tylko jeden się nie udał, bo w dwóch pozostałych mogły paść gole. Ten pierwszy rzut rożny był bardzo dobry, myślę, że lepszy niż ten trzeci. Tylko drugi był słaby, bez pomysłu, taki "don balon". Ale przy trzecim stałym fragmencie gry Kamilowi Glikowi niewiele brakło do zdobycia bramki. Jakie masz zdanie o Francji? - Mistrz świata! Co tu dużo mówić. Wielki zespół! Mbappe robi różnicę, ale nie tylko on. Widziałem drugą połowę meczu Francuzów z Australią, w której bawili się grą w piłkę. Mają super skład, mimo tego, że trzech-czterech piłkarzy im brakuje. Nie zmienia to faktu, że są nadal wielkimi faworytami i będzie nam z nimi trudno. Ale z drugiej strony, wy już nic nie musicie. Plan minimum zrealizowany? - Dokładnie, dlatego do rywalizacji z Francją musimy podejść w ten sposób: to nagroda, nie mamy nic do stracenia, musimy się cieszyć tym meczem i więcej od siebie wymagać, kreować więcej akcji, grać z większym polotem i radością! Nie możemy tylko stać z tyłu i bronić się. Przecież potrafimy grać w piłkę. Uważam, że może być więcej miejsca na grę niż przeciw Argentynie, Pobolewa cię mięsień dwugłowy. Niecałe cztery dni na regenerację wystarczą? - Cztery dni to wystarczający czas, żeby dojść do siebie. Myślę, że nasz sztab medyczny doprowadzi nas do tego, że będziemy gotowi na sto procent i będziemy zasuwać. Rozmawiał i notował w Dosze Michał Białoński, Interia