Wojciech Szczęsny wytrwałością, talentem i pracą udowodnił, że można zatrzeć złe wrażenie. Bramkarzem zawsze był świetnym, ale publika niezmiennie pamiętała mu konkretne momenty z przeszłości. Niepostrzeżenie z utalentowanego młodziaka stał się piłkarzem po trzydziestce. Żaden z wielkich polskich bramkarzy nie brał udziału w tylu najważniejszych imprezach. Obecna jest już piątą! Tym sposobem stał się również bramkarzem, który rozegrał najwięcej meczów w reprezentacji Polski. Zdążył wyprzedzić już wszystkich wielkich: Józefa Młynarczyka (42 występy), Edwarda Szymkowiaka (53) i Jana Tomaszewskiego (63). CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Szczęsny odsłonił tajemnicę wielkiej formy. Chodzi o kilogramy Dziś jest bohaterem, ale nie zawsze było tak różowo. Niewielu zawodników miało w reprezentacji aż tyle niecodziennych, pechowych często przypadków, błędów i przykrych doświadczeń. Ilu bramkarzy podczas treningu - przy podnoszeniu sztangi - potrafiło... złamać sobie obie ręce?! A coś takiego przytrafiło się właśnie Szczęsnemu w 2008 roku. A jak było na wielkich turniejach? Mistrzostwa Europy 2012 U Franciszka Smudy był bramkarzem pierwszego wyboru. W pierwszym meczu turnieju z Grecją (1-1) przepuścił bramkę po uderzeniu Dimitrisa Salpingidisa, ale kibice zapamiętali go przede wszystkim z... czerwonej kartki. Zobaczył ją w 69. minucie za faul w polu karnym. Do bramki musiał wejść jego zmiennik Przemysław Tytoń, który karnego obronił. Szczęsny sam siebie nie oszczędzał po tamtym meczu. - Ciężko mi znaleźć pozytywy po tym, jak zostałem usunięty z boiska. Rozgrywając jeden z najważniejszych meczów w karierze, nie udało mi się go dokończyć. Osłabiłem zespół i nie wystąpię z Rosją - przyznał wówczas Szczęsny. Zauważył, że decyzja o wykluczeniu go z boiska była prawidłowa i nie można mieć o nią do sędziego pretensji. Więcej w tamtych mistrzostwach już nie zagrał. Musiał pauzować w meczu z Rosją (1:1), a szansy w ostatnim meczu grupowym - przegranym na pożegnanie mistrzostw z Czechami (0-1) - już nie dostał. Mistrzostwa Europy 2016 U Adama Nawałki był bramkarzem pierwszego wyboru. Wydawało się, że ten turniej będzie dla niego udany. Zachował czyste konto w pierwszym, wygranym meczu z Irlandią Północną (1-0), ale już w jego pierwszej połowie nabawił się urazu uda. Był to efekt zderzenia z napastnikiem Kyle'em Laffertym. Do bramki wszedł więc Łukasz Fabiański i... spisywał się w niej znakomicie. W efekcie bronił już do końca czyli do ćwierćfinału. Udział Szczęsnego w największym jak dotąd sukcesie polskiej piłki reprezentacyjnej w XXI wieku był więc nikły. Mistrzostwa świata 2018 U trenera Nawałki, z którym współpracuje podczas drugiego dużego turnieju, tym razem w Rosji, Szczęsny wciąż jest bramkarzem pierwszego wyboru. W pierwszym meczu z Senegalem przydarzył mu się jednak kiks. W 60. minucie wybiegł daleko przed pole karne i źle ocenił sytuację: nie zdołał powstrzymać rozpędzonego M'Baye Nianga, który minął Szczęsnego i kopnął piłkę do pustej bramki. CZYTAJ TAKŻE: Czesław Michniewicz po meczu z Argentyną: "To najsłodsza porażka" W meczu z Kolumbią Szczęsny nie popełnił większych klopsów, nic to jednak nie dało: Polska przegrała 0:3 i odpadła. W trzecim meczu o "honor" - przeciw Japonii - już nie wystąpił. Zastąpił go Fabiański. Mistrzostwa Europy 2020 U Paulo Sousy był bramkarzem pierwszego wyboru. Kolejna wielka impreza - przesunięte o rok (na 2021) z powodu pandemii mistrzostwa Europy - znów rozpoczęły się źle. W pierwszym spotkaniu Polska przegrała w Sankt Petersburgu ze Słowacją 1-2, a polski bramkarz upamiętnił się w tym spotkaniu... golem samobójczym w 17. minucie: po strzale Słowaka Roberta Maka w krótki róg, piłka odbiła się od słupka, pleców Szczęsnego i wpadła do bramki. Pech, ale fakt jest faktem. Do historii ta bramka przeszła jako samobójcza. CZYTAJ TAKŻE: Lionel Messi zadowolony po meczu z Polską. "Teraz zaczyna się inny mundial" Ale Szczęsny miał też szczęście: w drugim meczu - z Hiszpanią bronił naprawdę świetnie, w dodatku gospodarze meczu w Sevilli nie zdołali mu strzelić nawet z rzutu karnego - Gerard Moreno trafił w słupek, z kolei dobitka Alvaro Moraty była niecelna. Mistrzostwa świata 2022 U Czesława Michniewicza jest bramkarzem pierwszego wyboru. Wielką formę sygnalizował już w trakcie wrześniowego meczu Ligi Narodów z Walią (1-0) w Cardiff, gdzie wybronił nam mecz w stylu, do którego ostatnio nas przyzwyczaił. Polacy dzięki temu zwycięstwu utrzymali się w najwyższej dywizji oraz - wskutek korzystnych wyników innych meczów - byli rozstawieni w pierwszym koszyku podczas losowania eliminacji Euro 2024. Na obecnym mundialu spisuje się na miarę wielkich możliwości. Wybronił mnóstwo strzałów, obronił karne z meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną, powtarzając wyczyn Tomaszewskiego z mistrzostw świata w NRF (1974). Tyle, że Szczęsny może ten wynik jeszcze poprawić. Życzymy mu tego podczas obecnego mundialu. Jedno jest pewne: Leo Messi zapamięta nazwisko "Szczęsny" na całe życie.