- Najlepiej na pytanie "co się stało?" odpowie sam Robert. Wczoraj na zajęciach trenowaliśmy jedenastki, Robert robił to bardzo dobrze, strzelał naszym bramkarzom i wszystkie uderzenia były celne. Takie rzeczy się zdarzają - powiedział po meczu Michniewicz. - Nasza sala odpraw w hotelu przystrojona jest historią. Między innymi jest tam plakat drużyny drużyny z 1978 roku. I dzisiaj zerknąłem na to, kto stoi obok kogo. I przy okazji setnego meczu Kamila Glika zdałem sobie sprawę, że w Argentynie Kazimierz Deyna w swoim setnym występie nie wykorzystał "jedenastki". Ale później pomyślałem, że przecież "Glikson" nie strzelał. I po meczu sobie to przypomniałem... Ale wielcy piłkarze nie strzelają na wielkich turniejach. Nie strzelali Zico, Socrates, Platini. Taka jest piłka - wyjaśnił selekcjoner. - Oczywiście, żal mi Roberta, bo wiem, jak bardzo chciał zdobyć bramkę na mistrzostwach świata, co do dzisiaj mu się nie udało. Ale mam nadzieję, że kolejne szanse zamieni na gole. Bardzo pomógł dziś drużynie. Nie było mu łatwo, ciągle miał na sobie dwóch zawodników dobrze zbudowanych, środkowych obrońców, którzy go pilnowali. Taka była taktyka Meksyku i to nas nie zdziwiło, bo tak się przeciwko Robertowi gra - dodał Michniewicz. - Po meczu powiedziałem Robertowi, że bardzo mu współczuję, bo wiem, co czuje. Było widać, że jest przybity sytuacją, to było jeszcze świeże, na gorąco. W szatni na telewizorach leciały powtórki i pokazywali ten rzut karny, Robert się temu przyglądał, analizował. Sam musi to przetrawić, ja nie jestem władny, aby mówić mu co powinien robić, a czego nie. On sam wie co zrobić, aby poradzić sobie z tą sytuacją. Ja i drużyna będziemy go wspierać, bo wiemy, że jeszcze nam wiele pomoże - zakończył trener polskiej kadry. Z Dohy Sebastian Staszewski, Interia