Na takie spotkanie czekali wszyscy fani "Canarinhos". Korea Południowa dość niespodziewanie wywalczyła awans do 1/8 finału mistrzostw świata, niemal w ostatniej akcji meczu strzelając gola Portugalii i wyprzedzając w tabeli Urugwaj. Dla Brazylijczyków mieli być tylko przystawką przed dalszą częścią turnieju. I faktycznie byli. Na murawie różnica klas była tak widoczna, że nie można było mieć wątpliwości, który kraj jest prawdziwą futbolową nacją. Brazylijczycy grali z polotem i fantazją, zabawiając kibiców nie tylko bramkami, ale i boiskowymi sztuczkami. Grad bramek przed przerwą Defensywa Korei Południowej wytrzymała ostatecznie zaledwie siedem minut. Wtedy to Brazylia przedarła się prawą stroną i jeden z zawodników dośrodkował płasko w pole karne. Neymar nie trafił czysto w piłkę, ale ta dotarła do Viniciusa Jr, który z bliska umieścił ją w bramce. Po chwili było już 2-0. Tym razem sędzia wskazał na rzut karny, a choć koreański bramkarz robił wszystko, by zatrzymać Neymara, był w tym pojedynku bez szans. Seung-Gyu Kim w desperacji stanął nawet w jednym z narożników, zamiast na środku bramki, ale nie zdołał powstrzymać największej gwiazdy Brazylijczyków. Powrót Neymara do gry po kontuzji zdawał się zresztą natchnąć "Canarinhos". Tak można sądzić choćby po akcji bramkowej na 3-0. To było piękno futbolu w najczystszym wydaniu! Najpierw Richarlison widowiskowo zabawił się, podbijając piłkę kilkukrotnie głową, a po chwili jego koledzy kilkoma szybkimi podaniami rozmontowali defensywę Koreańczyków. Ci ani się obejrzeli, a Richarlison z bliska pakował piłkę do bramki obok zaskoczonego bramkarza. Czwarty gol nadszedł jeszcze przed przerwą - i była to kolejna piękna bramka. Tym razem w roli podającego wystąpił Vinicius Jr, a akcję pięknym strzałem z powietrza wykończył Lucas Paqueta. "Pele, wracaj do zdrowia" Ciekawe, czy w przerwie rozmowa w szatni Brazylijczyków nie przypominała tej, którą osiem lat temu w starciu właśnie z Brazylią odbyli Niemcy. Prowadzący już 5-0 piłkarze Joachima Loewa postanowili wówczas nie upokarzać dodatkowo rywala. "Canarinhos" dziś po przerwie też spuścili z tonu. Sporo uwagi przykuli za to brazylijscy kibice, rozkładając na trybunie ogromny transparent z napisem "Pele get well soon", a więc "Pele, wracaj do zdrowia". Brazylijska legenda jest w trakcie bardzo trudnej walki z nowotworem. Brazylia nie kwapiła się do ataków, więc o uwagę widzów postanowili zadbać Koreańczycy. I w 76. minucie Paik Seung-Ho zdobył bramkę, której nie powstydziliby się najlepsi zawodnicy globu! Jego uderzenie zza pola karnego sprawiło, że Alisson nie miał szans na skuteczną interwencję. Chwilę później brazylijski bramkarz musiał interweniować po trudnym strzale Paika, a potem... opuścił boisko. Selekcjoner Tite zdecydował, że da zagrać na mundialu rezerwowemu dotychczas Wevertonowi. Wcześniej na placu gry pojawił się 39-letni Dani Alves, zmieniając Edera Militao. I w samej końcówce spotkania Alves był jeszcze bliski naprawdę widowiskowej bramki, gdy oddał groźny strzał "nożycami". Widzowie zareagowali na tę próbę okrzykami zachwytu. Wydaje się, że w kolejnej rundzie Brazylijczycy mogą mieć już znacznie trudniej, gdyż ich rywalem będzie Chorwacja. To jednak "Canarinhos" będą zdecydowanym faworytem tego spotkania. Z Dohy Wojciech Górski, Interia Brazylia - Korea Południowa 4-1 (4-0) Bramki: 1-0 Vinicius (7.), 2-0 Neymar (11. - z rzutu karnego), 3-0 Richarlison (29.), 4-0 Paqueta (36.), 4-1 Paik Seung-Ho (76.).