Reprezentacja Kataru przed rozpoczęciem turnieju była sporą zagadką. Zbudowana jest w oparciu o piłkarzy - wychowanków "Aspire Academy", zajmującej się wychowywaniem sportowców różnych dyscyplin (obok futbolu m.in. lekkoatletyki). Przywilej gospodarza oznaczał, że losowana była z pierwszego koszyka, przez co udało jej się uniknąć największych potęg - trafiła do grupy z Ekwadorem, Senegalem i Holandią. Katar kompletnie rozbity. Piłkarski świat nie ma litości Pierwszym rywalem drużyny Felixa Sancheza była ekipa z Ameryki Południowej. To ją stawiano w roli faworyta, lecz mało kto spodziewał się, że różnica poziomów będzie tak duża. Już w 3. minucie Ekwador trafił do siatki i choć gol został z powodu spalonego anulowany, jeszcze przed przerwą Katarczycy otrzymali dwa ciosy. Pogrążył ich Enner Valencia, trafiając w 16. i 31. minucie. Po zmianie stron gospodarze nie byli w stanie odwrócić losów starcia. Jego przebieg nie uległ zmianie - wciąż to rywale napierali, mając sytuację pod pełną kontrolą. Ostatecznie więcej goli już nie padło. Jeszcze w trakcie spotkania pojawiać zaczęło się wiele krytycznych głosów pod adresem katarskiej drużyny. Powszechnie krytykowano przede wszystkim prezentowany przez nią poziom. - Napisałbym, że to najsłabsza drużyna, jaką widziałem na mundialach, ale niestety pamietam co nieco z 2018 i nie jestem pewien - komentował Przemysław Langier z "Goal.pl". Po chwili dodał, że wspominając ten rok ma na myśli... Arabię Saudyjską. Z występu Kataru jeszcze w trakcie meczu żartował też twitterowy profil "Out of Context Football", który obserwuje ponad dwa miliony użytkowników. Wrzucił on grafikę z wynikiem 8:0 dla Ekwadoru i... ośmioma bramkami Valencii. Postawą Kataru rozczarowane były także światowe media. "BBC" w swojej relacji przyznała, że choć "na papierze" Ekwador był najłatwiejszym dla gospodarzy rywalem, zostali oni rozbici. Ich porażkę nazywa wręcz "upokarzającą". "Sky Sports" pisze z kolei, że doszło do "deklasacji".