Podania 321-862, dośrodkowania 5-22, strzały 4-25, strzały na bramkę 0-13, rzuty rożne 1-9 - statystyki były miażdżące dla Polski w meczu z Argentyną, a gra jeszcze bardziej. Kurczowo trzymaliśmy się pola karnego, nikt nie wychodził do kontrataków. - To jest właśnie ta zmiana, naszą bronią miały być kontry, których piłkarze nie wyprowadzali - słyszymy. Jest też inna diagnoza fatalnego obrazu gry Polaków w meczu z Albicelestes. - Mecz z Argentyną był w ogóle dziwny. Wszystko by się inaczej ułożyło, gdyby się Robertowi Lewandowskiemu udało strzelić karnego w meczu z Meksykiem. Mielibyśmy sześć punktów i inaczej byśmy podeszli do rywalizacji z Argentyńczykami. Tymczasem po szybko straconej bramce w drugiej połowie zrobiło się wariactwo. Nikt nie wiedział, co robić, czy bronić nikłej porażki, czy liczyć kartki, czy gonić po remis. Argentyńczycy również nie wywierali wielkiej presji i ten mecz wyglądał trochę jak ten z Japonią w Wołgogradzie - powiedział Interii członek zarządu PZPN Radosław Michalski, który jest zwolennikiem pozostawieniu Michniewicza na stanowisku. Michniewicz apelował do piłkarzy o ożywienie ofensywy Wiemy też, jakie słowa padły do drużyny przed wyjściem na starcie o ćwierćfinał z "Trójkolorowymi". Znamienny jest też jeden fakt: na odprawie przed Francją selekcjoner Michniewicz puścił drużynie film z przesłaniem legendarnego trenera Antoniego Piechniczka. Michniewicz napisał piłkarzom na tablicy: "Nic nie musimy, ale wszystko możemy". - Zapomnijmy z kim gramy, skupmy się na sobie - apelował. Wystarczyło do poprawy ofensywy, ale nie do pokonania Francji. - Po meczu z Argentyną trener Michniewicz powiedział, że wody z nas zeszły i to było widać w meczu z Francją. Każdy czuł się bardzo dobrze na boisku, dzięki czemu pokazaliśmy potencjał i właśnie w tym kierunku powinna zmierzać reprezentacja, bo kibice tego od nas oczekują: dostarczania im radości, po stwarzanych sytuacjach, i zdobywanych bramkach - nie ma wątpliwości Kamiński. Z Dohy Michał Białoński, Interia