Katarski mundial jest dla Dariusza Szpakowskiego dwunastym i ostatnim w długiej i bogatej karierze dziennikarskiej. Legendarny komentator został uhonorowany podczas specjalnej uroczystości w Doha przez AIPS (Międzynarodowy Związek Dziennikarzy Sportowych) i FIFA. Polski dziennikarz otrzymał miniaturkę Pucharu Świata od byłego świetnego brazylijskiego piłkarza - Ronaldo Luís Nazário de Lima. Nie było wątpliwości - mecz finałowy mistrzostw świata musiał przypaść Szpakowskiemu, by mógł pożegnać się z mundialową publicznością. Mecz o złoty medal między Argentyną i Francją wspólnie ze "Szpakiem" skomentuje Sebastian Mila, 38-krotny reprezentant Polski, obecnie ekspert TVP Sport. - Jest dreszczyk emocji, to naturalne przed takim wydarzeniem. Jest adrenalina, którą zawsze miałem przed meczami jako piłkarz. Lubię to uczucie, a przyjemność i zaszczyt tym większy, że będę mógł towarzyszyć Darkowi podczas jego pożegnania z mundialem. To on zabrał mnie prawie dwa lata temu w niesamowitą przygodę z mikrofonem. Przygoda, która przerodziła się w przyjaźń i fantastyczne emocje - mówi nam Sebastian Mila. Komentatorski duet dzieli 31 lat, mimo tego "Szpak" złapał dobry kontakt z "Rogerem", choć nie od pierwszego dnia było idealnie. - Lubimy ze sobą spędzać czas, sam trochę przeżyłem, jednak on zawsze czymś zaskoczy. Igrzyska, mundiale, mecze reprezentacji - wiele historii przy których siedzę z otwartą buzią. Gdy się poznaliśmy i utworzyliśmy komentatorską parę początkowo nie mogłem się przełamać i mówiłem Darkowi "na pan". Podobnie miałem z panem Markiem Janowskim, legendą Lechii Gdańsk, byłym kierowcą klubowego autokaru, potem magazynierem, człowiekiem-orkiestrą w Gdańsku. On zaproponował przejście na ty, ale nie mogłem się przemóc. Z Darkiem było inaczej, ale przez pierwsze pół roku mówiłem mu "na pan". Nie wyobrażałem sobie, żeby być z legendą "na ty", żeby mówić mu po imieniu, potem on mnie przycisnął, postawił pod ścianą i od jakiegoś czasu jesteśmy na ty. Co nie zmienia faktu, że zawsze będę go traktował jak Legendę (przez wielkie L) polskiej piłki nożnej. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zostałem wychowany na komentarzu Darka. Pierwsze mecze reprezentacji, potem Liga Mistrzów, jako dziecko długo myślałem, że takie są przepisy, że to on musi komentować mecz w telewizji. Przez długi czas, on był dla mnie głosem piłki nożnej. A dziś razem komentujemy mecze i ja go będę żegnał na antenie w finale mistrzostw świata! Szok, jakie życie pisze scenariusze! Dariusz Szpakowski żegna się z mundialem Dariusz Szpakowski jest tak długo w tym biznesie, że to on towarzyszył selekcjonerowi Antoniemu Piechniczkowi i kapitanowi Zbigniewowi Bońkowi, gdy w studiu unilateralnym w Guadalajarze rzucali słynną "klątwę". Reprezentacja Polski w Katarze zdjęła to zaklęcie, wyszła z grupy, chociaż jak to w kraju nad Wisłą, głosy są podzielone, czy występ Biało-Czerwonych należy uznać za sukces. Pewne jest, że redaktor Szpakowski zawsze był wiernym kibicem kadry, jego drużyną klubową była i będzie reprezentacja Polski. - Jeszcze za czasów mojej gry w kadrze, wszyscy piłkarze czuliśmy, że on jest po naszej stronie, był jakby jednym z członków ekipy. Nie ze wszystkimi dziennikarzami tak było, ale co do niego nigdy nie było wątpliwości, że jest jednym z nas. Co w nim najbardziej cenię, to jest to czego nie widać i nie słychać w transmisji - jest bardzo opiekuńczy. Od pierwszego dnia wziął mnie pod opiekę, prowadził za rękę przez świat komentatorski, bo jakie ja miałem o tym pojęcie na starcie? Grałem w piłkę, coś tam wiedziałem, ale komentowanie meczów to jest inna para kaloszy. Nie wiem czy łatwiejsza, czy trudniejsza, po prostu inna. Jestem, jak wszyscy polscy kibice dzieckiem i wychowankiem Dariusza Szpakowskiego. Ta opieka, o której wspomniałem dotyczy nie tylko komentowania. Gdy byłem chory, gdzieś daleko od domu, Darek codziennie z dawką lekarstw czuwał przy mnie rano i wieczorem, żebym stanął na nogi. Cały on....- odsłania kulisy pracy komentatorskiej mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław w 2012 r. Dariusz Szpakowski kończy przygodę z mundialami, ale nie karierę komentatorską. - Ma swoje rytuały, gdy docieramy na stadion. Trochę czasu minęło, żebym je poznał, ale bez dyskusji - musiałem się dostosować, w tej drużynie on jest kapitanem. Nie mogę zdradzić jakie to zwyczaje, nie wiem czy on by sobie tego życzył. W końcu przed nami jeszcze jeden mecz, wszystko musi być zrobione jak należy, nie można zapeszyć. Będzie mi brakowało jego głosu podczas meczów mistrzostw świata - on był i będzie dla mnie głosem mundialu. Mam ogromne szczęście, że już w mojej głowie "wgrałem" sobie jego głos na całe życie. To była niewiarygodna, ale i fantastyczna przygoda z moim kolegą Darkiem - kończy Sebastian Mila. Maciej Słomiński, INTERIA