Argentyński piłkarz Lionel Messi po finale Copa America w 2016 roku ogłosił, że kończy reprezentacyjną karierę. Argentyna po raz drugi z rzędu przegrała wówczas finałowy mecz z Chile po rzutach karnych, podobnie jak w 2015 roku. Messi swego karnego posłał obok bramki i załamany stwierdził, że to koniec. Zmienił jednak zdanie. Trzy miesiące później wyszedł jednak na mecz eliminacji mistrzostw świata przeciwko Urugwajowi i strzelił nawet gola. Kiedy jednak kolejne mistrzostwa świata w Rosji okazały się tak nieudane dla Argentyńczyków, Messi znów rozważał koniec kariery w narodowych barwach. Wciąż jednak nie miał mistrzostwa świata, wciąż nie osiągnął tego co Passarella, Kempes czy Maradona - jego wielcy poprzednicy. Argentyna i Messi o krok od mistrzostwa Teraz jest tego bliski. Argentyna po wyjściu z grupy z Polską, Meksykiem i Arabią Saudyjską ograła w 1/8 finału Australię, następnie rzutami karnymi wyeliminowała Holandię w ćwierćfinale i w półfinale rozbiła 3-0 Chorwację we wspaniałym rewanżu za poprzedni mundial w 2018 roku. Lionel Messi w swej rozwijającej się od debiutu z Węgrami w 2005 roku kariery reprezentacyjnej rozgrywał już świetne mecze, w których strzelał sporo bramek. W 2012 roku np. popisał się hat-trickiem w wygranym 4-3 starciu z Brazylią, ale był to jednak mecz towarzyski. Trzy gole strzelone Panamie w Copa Centanario w 2016 roku czy Ekwadorowi w eliminacjach mundialu 2018 roku albo Boliwii w walce o obecny mundial nie wytrzymują jednak konfrontacji z tym, co zrobił w pojedynku z Chorwatami. Nawet największy strzelecki popis Messiego w kadrze, którym było zdobycie wszystkich pięciu bramek w wygranym 5-0 meczu towarzyskim z Estonią w czerwcu tego roku, także nie miał tej temperatury. Argentyńczycy już uważają, że gra przeciw Chorwacji w półfinale mundialu 2022 to najlepszy występ Messiego w kadrze, okraszony golem z karnego i cudowną asystą przy bramce Juliana Alvareza na 3-0. Zarazem to przepustka do tego, by Messi w końcu został mistrzem świata.