Reprezentacja Polski odpadła z mundialu w 1/8 finału, do której to fazy awansowała po raz pierwszy od 1986 r. W starciu o ćwierćfinał Francja okazała się za mocna, pokonując nas 3-1, ale paradoksalnie kadra Michniewicza zagrała wówczas najlepsze spotkanie, kreując kilka stuprocentowych sytuacji. Właśnie wtedy zadrżała posada Michniewicza. Lewandowski w natarciu, ale w wywiadach Posada Michniewicza zadrżała, gdy znamienne słowa wypowiedział po meczu z Francją kapitan Robert Lewandowski, któremu później wtórował Piotr Zieliński. Obaj podkreślili jasno, że do zaparkowanego we własnym polu karnym autobusu przegubowego, czyli ulubionej taktyki selekcjonera, już nie wsiądą. - Każda drużyna, która stwarza sytuacje, to i lepiej broni. Tak jest zawsze. Jeśli zdajemy sobie sprawę z jakichś deficytów, z defensywy, że jako całość ona musi lepiej wyglądać, ale oczywiście, nie stwarzając sytuacji, nawet nie próbując tego robić, to każdy zawodnik traci pewność siebie i później, nawet gdy ma piłkę, nie wie, co z nią zrobić. Popełnia błędy, brakuje mu wyczucia tempa, dokonuje złych wyborów - to złożony proces, którego nie da się czasami przeskoczyć, jeżeli w ogóle nie myślisz o tym, żeby zaatakować - podkreślał "Lewy". - Po 36 latach wyszliśmy z grupy, a w starciu z mistrzami świat pokazaliśmy dobrą twarz reprezentacji Polski. Kilka dobrych akcji skonstruowaliśmy podaniami i tak właśnie musimy grać. Taki powinien być nasz styl. Mamy na tyle wielu dobrych zawodników, aby ciągnąć grę do przodu - dodawał "Zielu". Michniewiczowi nie pomogły też doniesienia o spory z Robertem Lewandowskim i radą drużyny na temat sposobu podziału premii 30 mln zł, jaką obiecał naszej kadrze premier Mateusz Morawiecki. Sam fakt, że te pieniądze mają być wypłacone poza systemem PZPN-u nie przypadł do gustu jego zarządowi. Zgrupowanie i kolonia dla rodzin w Ezden Palace Hotel Okazuje się jednak, że sprawą, która może przeważyć, może być sposób organizacji pobytu kadry na zgrupowaniu w Katarze, przy okazji mundialu. "Biało-Czerwoni" osiedli w Ezden Palace Hotel na obrzeżach Dohy. Problem tkwi w tym, że selekcjoner wyraził zgodę, aby na kilka dni w hotelu zamieszkały też żony i rodziny kilku piłkarzy. Co prawda byli oni rozlokowani na pierwszym piętrze, podczas gdy drugie było zamknięte wyłącznie dla drużyny. Nasz informator jednak twierdzi, że przez obecność bliskich piętro niżej w pewnych momentach zgrupowanie przypominało kolonię, gdyż piłkarze i tak schodzili do swych rodzin. Na pewno nie wpływało to korzystnie na koncentrację. Na tym tle doszło także do zgrzytu na linii Michniewicz - prezes PZPN-u Cezary Kulesza. Prezes Kulesza nie chciał komentować tych doniesień, gdy go o to pytaliśmy tuż przed wylotem do Warszawy. Wiadomo natomiast, że żona i matka Roberta Lewandowskiego - Anna i Iwona w Katarze zamieszkały poza hotelem kadry. Michniewicz podpadł. Prawie połowa kadrowiczów nie wróciła do Warszawy! Prezesowi Kuleszy miało się nie spodobać także to, że selekcjoner zgodził się na to, aby niemal połowa piłkarzy rozjechała się po różnych stronach świata jeszcze przed powrotem do kraju. Optował za tym, aby zgrupowanie zostało rozwiązane dopiero w Polsce, po powrocie rządowym Boeningiem 737. Tymczasem na Okęciu wylądowało tylko 14 spośród 26 piłkarzy. To były dodatkowe argumenty przeciwko Michniewiczowi. Na drugiej szali Cezary Kulesza położy sobie fakt, że selekcjoner zrealizował wszystkie cele, jakie przed nim postawił PZPN: awans na MŚ, utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów i wywalczenie rozstawienie z pierwszego koszyka przed losowaniem eliminacji Euro 2024, a przede wszystkim awans z grupy na MŚ w Katarze. Także członek zarządu związku i szef Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski, z którego zdaniem liczy się prezes Kulesza, doradza, aby prolongować współpracę z Michniewiczem. - Wrócimy do kraju, będzie czas na analizę, poczekajmy cierpliwie. Długo nie trzeba będzie czekać - powiedział Interii Cezary Kulesza, który co rok musi gasi pożar w kadrze. Rok temu zdezerterował mu Paulo Sousa i musiał szukać wyjścia awaryjnego, postawił na Czesława Michniewicza wbrew całemu światu, który chciał Adama Nawałkę. Teraz jednak pojawiły się poważne rysy na trenerskim obrazie Czesława Michniewicza. - Moja, a nie zarządu opinia jest taka, że już raz zwolniliśmy trenera, który awansował na Euro 2020 Jerzego Brzęczka i później niestety nic dobrego z tego nie wyszło. Ewentualna zmiana selekcjonera teraz byłaby tym bardziej ryzykowna, że już w marcu zaczynamy eliminacje do Euro 2024. Grupa wydaje się być łatwa, czyli pierwszy z Czechami, a drugi z Albanią i nawet gdyby ktoś miał pomysł na nowego trenera, to i tak ten nowy miałby tylko trzy dni przed tym meczem z Czechami i co on by mógł zrobić z drużyną w tak krótkim czasie - zastanawia się Radosław Michalski. Z Dohy Michał Białoński, Interia