Kamil Jóźwiak - jeszcze rok temu nie wyobrażaliśmy sobie kadry bez niego Kamil Jóźwiak- za kadencji Jerzego Brzęczka zaczynało się od niego układanie składu. Również Paulo Sousa w niego wierzył. Kamil zmieścił go do wyjściowego składu w każdym meczu na Euro 2020, zresztą to "Józiu" wypracował bramkę na 1-1 w meczu z Hiszpanią, jaką strzelił Robert Lewandowski. Padł ofiarą przejścia na taktykę z wahadłowymi i ...złych wyborów, jakich dokonywał. Najpierw z Lecha trafił do dołującego Derby County, a później, po przeprowadzce do MLS miał kłopoty zdrowotne, więc jego początek w Charlotte był nieudany. W drugiej części sezonu zaliczył 1299 min, trzy asysty, ale ostatni mecz rozegrał 9 października, bo klub nie zakwalifikował się do play-offu. To samo dotknęło jego kolegę klubowego Karola Świderskiego, ten jednak trenuje z Jagiellonią od 31 października. Przez ostatnie dwa tygodnie "Józiu" ćwiczył z Lechem Poznań. U Czesława Michniewicza nie zagrał ani minuty. Tymoteusz Puchacz - więzień Unionu Berlin Bojowy i sympatyczny lewy obrońca wychowany przez Akademię Lecha Poznań wiedział, że jeśli nie wydostanie się z Unionu Berlin, którego trener nie stawia na niego, to jego szanse na Katar stopnieją dramatycznie. Czesław Michniewicz nie powołał go już na dwa wrześniowe mecze Ligi Narodów z Holandią i Walią. Tymek, po 16 miesiącach od transferu do Unionu, doczekał się debiutu w Bundeslidze. 30 października wystąpił w wygranej 2-1 z Borussią Moenchengladbach. Union został sensacyjnym liderem ekstraklasy Niemiec. U Michniewicza Puchacz wypracował bramkę w czerwcowej wygranej 2-1 z Walią, a w spotkaniu z Belgią został zdjęty po I połowie, gdy remisowaliśmy 1-1. W drugiej połowie, gdy "Czerwone Diabły" rozgromiły nas 6-1 już go nie było na boisku. Nigdy później już się na nim nie pojawił w biało-czerwonym trykocie. Ma 23 lata i mundial obejrzy w telewizji, podobnie jak jego kontuzjowany przyjaciel Jakub Moder i Bartosz Salamon, który dochodzi do siebie po urazie stopy. Tomasz Kędziora - perypetie wojenne wpłynęły na jego formę W "Biało-Czerwonych" debiutował pięć lat temu, jeszcze w erze Adama Nawałki. Na żelaznego pewniaka na prawą obronę wyrósł za kadencji Jerzego Brzęczka. U Paula Sousy powoli wypadał ze składu. Na Euro 2020 nie wszedł nawet na minutę. W eliminacjach do MŚ wyszedł dwa razy na San Marino i w feralnym 1-2 z Węgrami na PGE Narodowym. Za każdym razem w roli jednego z trójki stoperów. Starcie z "Bratankami" było jego ostatnim w barwach narodowych. Składa się na to kilka przyczyn. Polski paszport dostał Matty Cash, który wygrywa rywalizację na prawym wahadle. Sam "Kendi" obniżył też loty w związku z perypetiami, jakie przechodził w momencie wybuchu wojny na Ukrainie. Czytaj też: Kadra na mundial gotowa! Nie brakuje niespodzianek Kacper Kozłowski - wypadł z samolotu przez brak gry Półtora roku temu zadebiutował w kadrze u Paula Susy, mając 17 lat i pięć miesięcy. Teraz powinien być pewniakiem, ale brak regularnej gry po wyjeździe z Polski zatrzymał się jego rozwój. I tak wypadł z samolotu lecącego do kadry, będąc już na schodkach prowadzących na jego pokład. Dopiero w ostatnich miesiącach odzyskał rytm, jest podstawowym pomocnikiem Vitesse, 15., ostatniej bezpiecznej drużyny Eredivisie. Rok temu, 9 października, w meczu z San Marino, miał dwie asysty, w wygranej 5-0 i był to zarazem jego jedyny cały mecz w barwach narodowych. Łącznie w kadrze zaliczył 214 minut w sześciu meczach. Wypracował trzy bramki. Największy błysk zaliczył na Euro 2020, gdy wszedł w meczach z Hiszpanią i Szwecją. Adam Buksa - bolesny powrót do Europy W czerwcu Adam Buksa walczył jak lew w meczu z Walią i w końcowych 21 minutach spotkania z Belgią. Wydawało się, że może być tylko lepiej, tym bardziej, że właśnie dopiął transfer z MLS-u do RC Lens. Tymczasem okazało się, że podczas meczu z Belgami doznał pęknięcia kości stopy, co opóźniło i zaburzyło jego przygotowania do sezonu w Ligue 1. Prze perypetie zdrowotne nie może sobie wywalczyć miejsca w podstawowym składzie wicelidera ligi francuskiej. W sumie Adam uciułał 59 minut gry w czterech meczach, ostatnio na boisku pojawił się miesiąc temu, na śladowe 13 minut z OSC Lille. W efekcie, pięć miesięcy temu mieliśmy solidnego napastnika, który byłby pewniakiem do wyjazdu na MŚ, a teraz go nie mamy. Jacek Góralski - pechowe pasmo kontuzji Jacek Góralski to jeden z większych ulubieńców selekcjonera. Sęk w tym, że ostatnio jego losy to gotowy scenariusz do filmu "Pechowiec II". Zmiana ligi na znacznie silniejszą Bundesligę połączona z operacją oka i kłopotami po niej. 26 sierpnia trafił do wyjściowego składu Bochum, ale jego ekipa przegrała 0-1 z Freiburgiem. Przez cały wrzesień borykał się z kontuzją mięśniową, by 1 października wskoczyć do składu na starcie z RB Lipsk, z którego został wycofany po I połowie, gdy jego ekipa przegrywała 0-2. Od tamtej pory zmaga się z kolejną kontuzją, która zatrzasnęła przed nim drzwi na MŚ. Kamil Grabara - oddał miejsce zawodnikowi z pola Kamil Grabara długo mógł się czuć uczestnikiem mundialu. Selekcjoner Michniewicz bardzo długo zamierzał zabrać do Kataru czterech bramkarzy, m.in. po to, by zachować stabilizację w pracy ma treningach. Ostatecznie jednak poświęcił Kamila, oddając miejsce zawodnikowi z pola. Do Grabary należy przyszłość, ostatnio imponował w meczu Ligi Mistrzów, gdy obronił rzut karny w meczu z Manchesterem City. - Kogo żałuję najbardziej? Wszystkich, ale szczególnie właśnie Kamila Grabary - powiedział selekcjoner. Karol Linetty - uciekła kolejna szansa wielką imprezę Karol Linetty zadebiutował w kadrze w styczniu 2014 r. Adam Nawałka zabrał go na Euro 2016 i na MŚ 2018, ale tam nie zagrał nawet minuty. 17 miesięcy temu Paulo Sousa stawiał na niego podczas Euro 2020, strzelił nawet bramkę Słowacji i wydawało się, że awans do kadry na mundial w Katarze będzie dla niego formalnością. Tym bardziej, że w Torino gra regularnie, na 14 meczów Serie A opuścił tylko jeden, przez pauzę za żółte kartki. Selekcjoner uznał jednak, że jego możliwości, jakie pokazał choćby w przegranej 0-2 z Holandią, nie wystarczą na to, by wygrać rywalizację o miejsce na środku boiska. Dlatego 25-latkowi pierwsza duża impreza przejdzie koło nosa. Wielka szkoda dla niego. Tym większa, że w eliminacjach do MŚ był pewniakiem, strzelił nawet dwie bramki. Mateusz Klich, tęsknota za Bielsą Mateusz Klich jeszcze we wrześniu wszedł na 20 minut meczu z Holandią. Z kadry na MŚ jednak wypadł. Nie pomogło mu to, że w Leeds gra niewiele po odejściu Marcelo Bielsy. 23 października zaliczył raptem osiem minut, w pięciu październikowych meczach zanotował tylko 62 minuty. 120 min rozegrał tylko Pucharze Ligi, czyli najniższych rangą rozgrywkach. W kadrze rozegrał 41 meczów, zdobył dwa gole. Na kolejne musi poczekać co najmniej do eliminacji do Euro 2024. Zgrupowanie reprezentacji Polski przed MŚ rozpocznie się już w najbliższy poniedziałek, 14 listopada. 16 listopada, na stadionie Legii, Polacy rozegrają ostatni sprawdzian, przeciwko Chile. Dzień później, 17 listopada, odlecą do Kataru.