Jeżeli frazes, że sportu nie należy mieszać z polityką - tak chętnie powtarzany przez pełnych hipokryzji działaczy FIFA - miał kiedyś zabrzmieć pustym dźwiękiem, to stało się to 29 listopada podczas meczu reprezentacji Iranu i Stanów Zjednoczonych. Rywalizacja tych dwóch piłkarskich drużyn od samego początku była obciążona olbrzymim bagażem polityczno-historycznym. I chociaż na murawie stadionu Al Thumama przez 90 minut królował ofensywny futbol, to dookoła tego spotkania z łatwością można było wyczuć napięcie. Ostatecznie lepiej wytrzymali je Amerykanie, którzy wygrali 1:0 po golu Christiana Pulisicia. Gdy futbol schodzi na drugi plan Gorąco było już przed pierwszym gwizdkiem sędziego Antonio Mateu Lahoza. Podczas konferencji prasowej doszło do potyczki dziennikarzy irańskich i amerykańskich, którzy spotkanie ze szkoleniowcami obu ekip zamienili w dyskusję dotyczącą kwestii politycznych i społecznych. Dodatkowo w dniu meczu władze Iranu podjęły decyzję, że spotkanie nie będzie transmitowane w miejscowych kinach. Trudno było dziwić się emocjom skoro oba kraje nie utrzymują stosunków dyplomatycznych od 40 lat. W tym czasie doszło jednak do słynnego spotkania rozegranego 21 czerwca 1998 roku w trakcie mundialu we Francji. Przed meczem prezydenci Bill Clinton i Mohammad Chatami sugerowali chęć wejścia na pokojową drogę, ale napięć nie brakowało. Ajatollah Chamenei zabronił Irańczykom podchodzenia do Amerykanów i podawania im rąk jako pierwszym. Po negocjacjach podeszli piłkarze z USA i niespodziewanie otrzymali od rywali białe róże na znak pokoju. I chociaż na stadionie w Lyonie było nerwowo, to nie doszło do żadnych incydentów, a Irańczycy zwyciężyli 2:1. Co ciekawe - oba zespoły nie wyszły z grupy. Ofensywni Amerykanie Na murawie Al Thumama obserwowaliśmy otwarte spotkanie. Można się było tego spodziewać, bo obie reprezentacje grały o awans do kolejnej fazy turnieju. W trudniejszej sytuacji byli Amerykanie, bo na swoim koncie mieli zaledwie dwa punkty (po dwóch remisach - z Walią i Anglią). I to właśnie piłkarze trenera Gregga Berhaltera od początku starali się prowadzić grę. Irańczycy, którzy boleśnie przegrali z Anglikami, ale udało im się pokonać Walię, byli natomiast skupieni na defensywie. Długo udawało im się utrzymywać bezbramkowy remis, bo swoich szans nie wykorzystywali Yunus Musah czy Joshua Sargent. Losy meczu odmieniły się jednak w 38. minucie. Jankesi przeprowadzili wtedy bardzo ładną akcję i po podaniu Sergino Desta Pulisic trafił do siatki z najbliższej odległości. W trakcie oddawania strzału zderzył się jednak z bramkarzem Alirezem Bejranwandem i zamiast świętować gola, przez kolejne kilka minut leżał w bramce opatrywany przez służby medyczne. Najgłośniejszy mecz mundialu Działo się także na trybunach. Przed meczem, gdy tysiące irańskich i amerykańskich kibiców zmierzało w kierunku stadionu, niemal każda próba dopingu fanów z USA była natychmiast zagłuszana przez niezliczone trąbki sympatyków Iranu. Gdy wydające podobny dźwięk do wuwuzel trąbki zaczęły dźwięczeć w trakcie meczu, w Dosze można było poczuć się jak... podczas mundialu w RPA. Niekwestionowaną przewagę na trybunach mieli Irańczycy, którzy dopingowali w fanatycznym stylu. I chociaż wtorkowy mecz nie zyska miana najlepszego na tych mistrzostwach świata, to z pewnością był... najgłośniejszy. USA z awansem Po przerwie na murawie nie pojawił się kontuzjowany Pulisic, którego zastąpił Brenden Aaronson. Mimo to w drugie części meczu kibice piłkarski nie mogli narzekać. Nieco ofensywniej zaczęli grać Irańczycy, pozwalając jednak Amerykanom na niebezpieczne, choć również nieskuteczne kontrataki. Mecz był momentami chaotyczny, ale mimo wszystko - atrakcyjny. Najlepszą okazję do doprowadzenia do remisu podopieczni Carlosa Queiroza mieli w 65. minucie, gdy z pola karnego uderzał Saman Ghoddos. Do końca meczu zawodnicy zza Oceanu nie dali jednak wyrwać sobie prowadzenia i ostatecznie wygrali 1:0. Dzięki zwycięstwu Amerykanie zajęli drugie miejsce w grupie. Iran jest natomiast trzeci. Pierwsze miejsce w grupie B zajęli natomiast Anglicy, którzy pewnie pokonali Walijczyków 3:0 po dwóch bramkach Marcusa Rashforda i Phila Fodena.Z Dohy Sebastian Staszewski, Interia