Drugiego dnia mistrzostw miałem przyjemność relacjonować ze stadionów spotkania Anglii z Iranem oraz USA z Walią. I w moje serce wstąpił optymizm - oto sporo fanów ze wszystkich tych krajów pofatygowało się na mundial, gdzie tworzyli atmosferę piłkarskiego święta. Zwłaszcza kibice z Wielkiej Brytanii są mistrzami w budowaniu futbolowej atmosfery. Walijczycy dali prawdziwy popis, gdy w końcówce do wyrównania doprowadził Gareth Bale. Czytaj także - Brytyjscy fani tworzą klimat mundialu Udawana pasja podrabianych kibiców. Uśmiechy politowania Podjeżdżając pod Lusail Stadium, gdzie rozgrywany będzie mecz grupowych rywali Polaków, Argentyny i Arabii Saudyjskiej, ucieszyłem się, gdy już z oddali zobaczyłem morze fanów oraz głośny doping. Boleśniejsze okazało się bliższe spojrzenie na to, co dzieje się pod stadionem. Choć na mecz przyjechało naprawdę dużo prawdziwych fanów z Argentyny, to nie oni byli najbardziej słyszalni. Show przed obiektem kradli wynajęci kibice, opłaceni przez organizatorów do zapełniania stadionu i budowania atmosfery. A to właśnie ich obecność nadaje mundialowi tragikomiczny charakter... Grupy osób z Bangladeszu, Sri Lanki, czy Pakistanu, ubrani w argentyńskie koszulki co rusz przedzierają się przez tłum, bijąc w bębny i śpiewając piosenki. Udawana pasja wzbudza na twarzy prawdziwych przyjezdnych z Argentyny uśmiechy niedowierzania i politowania. Jeszcze wczoraj Damian Majewski dzielił się na Twitterze inną historią wynajętych kibiców. Opłaceni "fani" jechali metrem w koszulkach Argentyny, w siatce mając "na zmianę" przygotowane już koszulki reprezentacji Danii... Z Dohy Wojciech Górski, Interia