W wywiadach już po zakończeniu turnieju Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak podkreślali, że temat premii nie wyszedł od piłkarzy. Była to inicjatywa rządu i to politycy mieli obiecać duże pieniądze za awans, choć, jak twierdzi "Przegląd Sportowy", już w trakcie turnieju piłkarze i sztab Czesława Michniewicza podbijali stawkę i mieli wynegocjować dla siebie o 10 milionów złotych więcej. Według ustaleń "PS" wysokość premii miał negocjować asystent selekcjonera Kamil Potrykus, który znał się z doradcą premiera Morawieckiego Mariuszem Chłopikiem, jeszcze z czasów pracy tego drugiego w Legii Warszawa. I to po ich rozmowach premia miała zostać zwiększona do 50 milionów złotych. Kulisy negocjacji w kadrze. Miliony dla liderów Taka kwota wywołała w drużynie spore napięcia i jak twierdzi "Przegląd Sportowy" niezadowolenie z decyzji rady drużyny. Odpowiadający za finanse Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak, Wojciech Szczęsny i Kamil Glik mieli przedstawić zespołowi ustalenia, według których przy podziale premii od premiera obowiązują takie same zasady, jak przy rozdziale środków z PZPN. Wysokość premii zależy od liczby minut. Czytaj także: Michniewicz działał bez zgody PZPN? I wedle tego podziału ci najwięcej grający mieli dostać po 3 miliony złotych, natomiast dla takich graczy, którzy nie zagrali ani minuty, przewidziano bonus w wysokości 400 tysięcy. To jednak nie spodobało się większości grupy, bo część zawodników uważała, że różnice są zbyt duże, ale nikt nie wystąpił otwarcie przeciwko grupie rządzącej w kadrze. Do sprawy miał odnieść się także sam Michniewicz, który zaproponował, by podzielić te pieniądze po równo, bo dla niego wszyscy są tak samo ważni. Zasugerował też, że sztab szkoleniowy powinien dostać 10 milionów, na co nie zgodzić się miał Lewandowski, który zaproponował kwotę o połowę mniejszą. Ostatecznie jednak, jak ustalił "Przegląd Sportowy", zawodnicy porozumieli się między sobą i ustalili, że zawodnicy grający najwięcej otrzymają po 2 miliony, natomiast ci z ławki rezerwowych milion. Taką decyzję przekazali selekcjonerowi. Temat miał zniknąć przed meczem z Francją.