Wojciech Szczęsny był kluczowym zawodnikiem reprezentacji Polski w fazie grupowej mistrzostw świata w Katarze. Obronił dwa rzuty karne, wyrównując osiągnięcie Jana Tomaszewskiego z mundialu 1974 roku. Gdyby nie jego interwencje, polskiej kadry nie byłoby w 1/8 finału. Szczęsny po awansie z grupy. "Pierwszy raz cieszę się z przegranej" - Cieszę się, że obrona rzutu karnego coś dała, to bardzo duża satysfakcja. Powiedziałem sędziemu, że lekko dotknąłem Lionela Messiego. Kontakt był, ale nie powinno być karnego. Arbiter zdecydował inaczej, ale przynajmniej mogłem się popisać - powiedział przed kamerami TVP Sport. - Mógłbym teraz mówić, że wiedziałem, gdzie Messi uderzy, ale wtedy nie byłem taki pewny. Na szczęście wyczułem, obroniłem, jesteśmy szczęśliwi - dodał. Przyznał, że Argentyna była o klasę lepsza od Polski. - Graliśmy z zespołem nie z naszej półki. Fajnie jest grać z takimi drużynami, raz na jakiś czas się wygra. Dziś się tego dokonać nie udało, ale chyba pierwszy raz cieszę się z przegranej - zakończył nasz golkiper. Pod koniec rozmowy Szczęsny w rozczulający sposób zwrócił się do swojej rodziny. - Tatuś nie wróci do domu - mówił, nawiązując do faktu, że jego pobyt w Katarze nieco się przedłuży.