Przed meczem menedżer Senegalu, Aliou Cisse, nawoływał swoją drużynę do "kontynuowania przygody". Mecz z Ekwadorem był dla nich, jak faza pucharowa. Lepsza z tych drużyn miała zagrać w 1/8 finału mistrzostw świata. Trybuny Al Khaliffa Stadium podzielone były po równo. Ekwadorczyków wspierali sąsiedzi z obu Ameryk - Argentyńczycy, Brazylijczycy, Meksykanie i Kostarykanie. Za Senegalem kibicowała afrykańska połowa stadionu - także Kameruńczycy i Ghańczycy. Ich bębny niosły się po całej okolicy. - Rozumiemy, że zwycięstwo pozwoli nam kontynuować przygodę i właśnie to zamierzamy robić — powiedział Cisse, którego drużyna nie zdołała awansować do 1/8 finału cztery lata temu, choć w pierwszym meczu pokonała Polskę 2:1 i wydawała się bardzo mocna. - Wiemy, że w 2018 roku w trzecim spotkaniu z Kolumbią szukaliśmy remisu, który być może zadziałałby na naszą korzyść. Dzisiaj tak nie będzie - zapowiedział Cisse. Jego zespół miał być na mundialu "czarnym koniem" rozgrywek. Mistrzowie Afryki przyjechali jednak do Kataru bez swojego najlepszego gracza Sadio Mane. Od razu ich notowania spadły. Trener widzi ewolucję "Lwy Terangi" udowodniły, że nawet bez swojego lidera mogą być groźne dla teoretycznie silniejszych przeciwników. Ekwador rozpoczął mistrzostwa od wygranej 2:0 z Katarem, która powinna być dużo wyższa, ale czwarty zespół eliminacji strefy CONMEBOL zagrał bardzo nieskutecznie. W kolejnym spotkaniu podopieczni trenera Gustavo Alfaro zremisowali z jednym z faworytów mundialu - Holendrami i selekcjoner mógł wypowiedzieć takie słowa: - Widzę dużą ewolucję w teoretycznie słabszych zespołów, z teoretycznie słabszych federacji. Wcześniej istniała bardzo wyraźna różnica między faworytami, a resztą, ale nagle widzimy wyrównane mecze. Tak idzie do przodu rozwój futbolu w Azji, Afryce i Ameryce Południowej - mówił, mając na myśli zarówno swój zespół, jak i rywala z Afryki. Przez 180 sekund poza turniejem Stawka spotkania sprawiła, że żaden z zespołów nie chciał się odkryć i odważniej zaatakować. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Bardziej aktywny był Senegal i nic dziwnego, bo remis premiował ich rywali. Afrykanie nie umieli jednak przełamać obrony zespołu Alfaro, aż w końcu w 44. min w polu karnym przewinił Piero Hincapie, który popchnął jednego z rywali i sędzia podyktował karnego. Na gola zamienił go Ismaila Sarr i w tym momencie to Senegal był w 1/8 finału. W drugiej połowie mecz znowu się wyrównał. Senegal, wbrew zapewnieniom trenera, zaczął grać ostrożniej. I został za to ukarany. W 67. min na 1:1 wyrównał gwiazdor Ekwadoru Moises Caicedo, który z bliska wbił piłkę do bramki po dośrodkowaniu w pole karne i zgraniu jej głową przez Felixa Torresa. W tym momencie to Latynosi byli w 1/8! Jednak po trzech minutach Senegal znowu prowadził i ostatecznie awansował. Po zamieszaniu w polu karnym piłka spadła pod nogi kapitana zespołu Kalidou Koulibaly’ego, który mocnym strzałem dał swojej drużynie prowadzenie. Przez kolejne 20 min działo się niewiele. Arbiter dołożył do tego kolejne 9 minut. Senegal - Ekwador 2:1 (1:0) Bramki: Ismaila Sarr (44.), Kalidou Koulibaly (68.) - Moises Caicedo (67.) Artur Szczepanik korespondencja z Kataru