Piłkarski mundial po raz pierwszy rozegrany zostanie na Półwyspie Arabskim. Dla kibiców żądnych nowych doświadczeń będzie to nie lada gratka. Tylko z Europy w listopadzie i grudniu do Kataru wybierają się setki tysięcy fanów futbolu. Trafią do kraju, w którym ogromną popularnością cieszą się wyścigi wielbłądów. Rekreacyjna jazda na tym zwierzęciu będzie jedną z powszechnie dostępnych atrakcji turystycznych. Jak się jednak okazuje, wiąże się ona z trudnym do oszacowania niebezpieczeństwem. Duński "Ekstrabladet" donosi, że w Katarze rozprzestrzenia się śmiercionośny wirus, pochodzący właśnie od wielbłądów. Do tej pory nie wynaleziono skutecznej szczepionki. A samo zakażenie patogenem ma się wiązać z dramatycznymi konsekwencjami - o wiele poważniejszymi niż po ciężkiej infekcji COVID-19. Zespół objawów chorobowych lekarze określają mianem wielbłądziej grypy. Z kolei wirusolodzy klasyfikują je pod nazwą MERS-CoV. Śmiercionośny wirus w Katarze. Dromadery zagrożeniem dla człowieka Przypuszcza się, że wirus został przeniesiony na pustynne dromadery przez nietoperze. W 2012 roku po raz pierwszy został zidentyfikowany w Arabii Saudyjskiej. Potem sukcesywnie wykrywano go w innych krajach regionu. Jak podkreślają duńscy dziennikarze, jedyne możliwe działanie profilaktyczne to unikanie bliskiego kontaktu z wielbłądami. Wygląda więc na to, że kibice, którzy uwierzyli, że na Półwyspie Arabskim będą mogli czuć się w pełni beztrosko, są dzisiaj mocno rozczarowani. W środę ogłoszono koniec obowiązku posiadania w Katarze negatywnego wyniku testu na koronawirusa. Raptem dzień później Duńczycy zaczęli alarmować w sprawie wielbłądów. Światowa Organizacja Zdrowia informuje, że do tej pory wirus zainfekował ponad 2000 osób i zabił co najmniej 850. Finały MŚ 2022 odbędą się w dniach 20 listopada - 18 grudnia.